Zapytaliśmy o bezpieczeństwo polskiej granicy profesor Annę Moraczewską z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji w Katedrze Administracji Publicznej Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie.
Czy granica jest dobrze strzeżona? Czy Polacy mogą czuć się bezpieczni?
Profesor Anna Moraczewska: Tu wszystko zależy od różnych perspektyw. Po pierwsze na pewno mieszkańcy Polski wschodniej zdecydowanie bardziej śledzą różne zdarzenia, na co dzień mają możliwość słyszenia wieczornych odgłosów samolotów. Co oczywiście może wzbudzać to jakiś niepokój i rodzi pytania "Co się dzieje?". Wiemy też o dronach, które przecież spadły w tym regionie. Także, ta perspektywa bliskości granicy wpływa mocniej na mieszkańców Polski wschodniej niż zachodniej. Ponadto z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa jako całego terytorium, to graniczenie z państwami, które są w stanie wojny może prowadzić do dodatkowych napięć. Oczywiście Polska nie stoi z opuszczonymi rękami, są prowadzone działania, które mają na celu wzmocnienie tej granicy wschodniej. Co jest nie tylko w interesie samej Polski, ale wszystkich państw tak zwanej flanki wschodniej. Polska oprócz kontynuacji działań w ramach struktur Unii Europejskiej i NATO także wprowadza swoje rozwiązania. takie jak Tarcza Wschód oraz zwiększa po prostu efekt odstraszania i zabezpieczenia granicy wschodniej.
Polska już od kilku lat należy do strefy Schengen, więc zachodnia i południowa granica mają inne wymagania. Jednak ostatnie wydarzenia też rodzą pytanie, czy na tym fragmencie jest ona dobrze zabezpieczona?
AM: Punktem zwrotnym w przypadku funkcjonowania granic wewnętrznych strefy Schengen była presja migracyjna. Od 2015 roku, kiedy rzeczywiście wiele państw przede wszystkim basenu Morza Śródziemnomorskiego zostało poddanych intensywnemu napływowi migrantów, którzy przemieszczali na północ i już wtedy pojawiały się tymczasowe kontrole. Potem drugim punktem zwrotnym była pandemia. Wtedy ze względów epidemiologicznych przywracano kontrolę na granicach. Granica według mnie jest miejscem najszybszej reakcji na różnego rodzaju zagrożenia, dlatego, że ona ma za zadanie filtrować niebezpieczeństwo, ale jednocześnie nie ograniczać przepływu chociażby ludzi, dóbr, usług czy kapitału. Dodatkowo włączyła się w to kwestia przemieszczania się imigrantów z Niemiec, czyli zmiana polityki naszego zachodniego sąsiada dotyczącej zapraszania czy też wypraszania imigrantów. To doprowadziło do konfliktu między państwami, gdzie nawet mieliśmy inicjatywę obywatelską ze strony Polaków. Myślę, że troszeczkę nadmierną, ale oczywiście taką, która miała na celu monitorowanie, czy nie ma pushbacków w kierunku Polski, które nie są uzasadnione. Także jeśli chodzi o granice wewnętrzne, to można powiedzieć też o pewnego rodzaju kryzysie. Jednak procesy migracyjne są permanentne i możemy nawet spodziewać się tego, że wraz ze zmianami klimatu będą nabierały intensywności i ich będzie na pewno więcej. Pytanie w jaki sposób Unia Europejska będzie definiowała takich migrantów.
Jeśli chodzi o wschód, to mieszkańcy Lubelszczyzny są na tej pierwszej linii. Ostatnio nagła decyzja o tym, żeby czasowo zamknąć ostatnie przejście graniczne z Białorusią. ze względu na ćwiczenia wojskowe.
AM: Regiony przygraniczne mają swoją specyfikę, bo granica nie jest tylko miejscem tworzenia systemów bezpieczeństwa, ale jest też miejscem kontaktu między państwami. Jeżeli jest ona strefą potencjalnego zagrożenia, to oczywiście traci swoją atrakcyjność, widać to szczególnie jeśli chodzi o turystykę. Możemy to też obserwować wśród studentów, którzy przyjeżdżają do nas z różnych części świata i zastanawiają się na przykład, gdzie podjąć naukę. Może nie na UMCS, może lepiej gdzieś do Poznania, byle dalej od tego obszaru. Zagrożenie jest cały czas prawdopodobne, widzimy to też na co dzień w postaci chociażby dronów, co tworzy taką atmosferę pewnego napięcia. Same działania hybrydowe Białorusi doprowadziły, że stworzono ograniczenia w przemieszczaniu się na teren przygraniczny. Przez to wszystko, te obszary naprawdę bardzo dużo straciły w przeciągu kilku lat.
Coraz większe przeszkody nie sprawią, że ktoś może znaleźć inny sposób na ich przekroczenie?
AM: Tak. Nie ma pewnych zabezpieczeń. Czy my postawimy mur pięciometrowy, ośmiometrowy, zabezpieczony koncertiną, monitoringiem, światłami i tak dalej, to oczywiście imigranci znajdują inne sposoby sforsowania takiej bariery. I mimo, że mamy naszpikowaną granicę różnymi systemami elektronicznymi, systemami detekcji ruchu, to ktoś się może przedostać. Pamiętajmy, że jeśli chodzi o granicę polsko-białoruską, to mamy do czynienia z taką instrumentalizacją albo tak zwaną "weaponizacją" imigrantów. To nie są wypady turystyczne, to ludzie, którzy poszukują lepszego życia, którzy nie mogą sobie poradzić, którzy często mogą być prześladowani u siebie w kraju. Nierzadko są zdesperowani i zrobią wszystko, żeby przedostać się do tego "raju", jakim jest dla nich Unia Europejska.
Więcej o bezpieczeństwie polskich granic przeczytacie w komentarzu ekspertki w ramach cyklu UMCS "Okiem eksperta" tutaj.
Zobacz także naszą galerię zdjęć:
