Jeszcze w listopadzie 2019 roku w Szpitalu Klinicznym nr 4 w Lublinie na rezonans magnetyczny głowy czekało się zaledwie cztery miesiące. Zaledwie, biorąc pod uwagę, że rok wcześniej na to samo badanie trzeba było czekać w systemowej kolejce prawie rok. Największa lecznica w województwie wprowadziła jednak dwie kolejki. Niestety, epidemia koronawirusa pokrzyżowała plany i pacjentom, i lekarzom. O ile np. pacjenci onkologiczni traktowani są priorytetowo, tzn. że programy lekowe są kontynuowane, diagnostyka w trybie pilnym wykonywana, o tyle dostęp do wielu badań diagnostycznych na szerszą skalę jest uśpiony.
- Możemy mówić o zamrożonej profilaktyce i diagnostyce - mówi Radiu Eska prof. dr hab. n. med. Jan Kotarski, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej i kierowniki Kliniki Ginekologii Onkologicznej SPSK nr 1 w Lublinie.
Przykładem może być rak jajnika. Mimo że choroba ta stanowi tylko około cztery i pół procent zachorowań na nowotwory wśród kobiet w Polsce, śmiertelność z jej powodu to prawie sześć procent wszystkich nowotworów kobiecych. Najważniejsza staje się więc profilaktyka, bo to cichy zabójca, tzn. że na wczesnym etapie nie daje objawów. - Dlatego systematyczne badanie ginekologiczne, które kobieta musi wykonywać powinno się również wiązać z badaniem ultrasonograficznym i ultrasonograficzną oceną jajnika, bowiem można wcześnie wykryć patologię jajnika - tłumaczy prof. Kotarski. Wówczas możemy wykryć chorobę nawet u kobiety bezobjawowej. Niestety, 70 procent Polek trafia w zaawansowanym stadium choroby.
W czasie epidemii pacjentki mają jednak utrudniony dostęp do badań diagnostycznych. - Te kobiety, które czują się zdrowe i przychodzą na badania profilaktyczne, są w tej chwili narażone na to, że opóźnią znowu wizytę nie ze swojej winy, tylko przez zamrożenie funkcjonowania całego systemu służby zdrowia, bowiem dostępność badań diagnostycznych, np. rezonansu magnetycznego, tomografu komputerowego jest jednak ograniczona i nie wszystkie pacjentki mogą być diagnozowane - dodaje profesor.
Epidemia koronawirusa to w dużej mierze epidemia strachu. Pacjenci boją się kontaktu z personelem. Nie wzywają ratunku na czas. Informowaliśmy już o rosnącej liczbie zawałów serca czy chorób dziecięcych w związku niesprawdzającym się system telemedycyny. Rośnie też liczba dolegliwości neurologicznych – mówi Radiu Eska prof. Konrad Rejdak, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Neurologicznego i wojewódzki konsultant w dziedzinie neurologii. - Pacjenci opóźniają zgłoszenia do pogotowia ignorują wstępne objawy udaru. Dzwonią, kiedy jest pełny, ciężki udar. To jest ta pułapka, która wynika z lęku i obaw. Widzimy też wiele innych zagrożeń, m.in. brak odpowiedniej diety, aktywności fizycznej, zapominamy o lekach, które przyjmowaliśmy przed epidemią, może to wynikać z utrudnionego dostępu do aptek. Zmiana stylu życia, stres wywołują niestety dolegliwości i choroby neurologiczne - komentuje prof. Rejdak.
- Wcześniej czy później musi nastąpić odmrożenie systemu służby zdrowia, bowiem całe niebezpieczeństwo zagrożenia COVID-19 polega nie na tym, że my się boimy, że przyjdzie pacjent zakażony, bo jeśli my o tym wiemy, to się przed tym uchronimy. Zabezpieczymy siebie, czyli personel i naszych pacjentów przez izolację i stworzenie specjalnych warunków. Wówczas to wszystko nie jest tak groźne. Natomiast, kiedy przychodzi pacjent, który nie jest zdiagnozowany i jest zakażony, stwarza to realne zagrożenie dla nas wszystkich. Wykonanie dużej operacji, która będzie powikłana szpitalną infekcją koronawirusową może być bardzo niekorzystne dla pacjenta - mówi prof. Kotarski.
Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało i realizuje już częściowo odmrażanie systemu. Przebiegać będzie ono etapowo. W tej chwili dofinansowano telemedycynę, w wielu miejscach przywracane są porody rodzinne, zabiegi planowe. Zaczynają funkcjonować ośrodki rehabilitacyjne. Wszystko przebiega według ściśle określonych zasad bezpieczeństwa sanitarnego. Decyzję oddano dyrektorom poszczególnych placówek. Przypomnijmy, że bez zmian realizowane są programy lekowe na choroby przewlekłe, m.in. dla pacjentów onkologicznych, kardiologicznych, neurologicznych czy z chorobami płuc.
Więcej szczegółów na stronie Ministerstwa Zdrowia.