Z tej okazji rozmawiamy z Hubertem Mącikiem, miejskim konserwatorem zabytków w Lublinie, o projektowanych przepisach, estetyce miejskiej, a także o tym, jak chronić zabytkową przestrzeń przed chaosem wizualnym.
Jacek Werner: Zacznijmy może od tego, jakie dokładnie instrumenty dostaną urzędnicy gdy przepisy wejdą w życie i na jakim etapie jest cały projekt?
Hubert Mącik: Zgodnie z obowiązującymi przepisami gminy mogą regulować na swoich obszraach takie kwestie jak reklamy, szyldy, które nota bene też są traktowane jak reklamy. Niestety przepisy są na tyle nieprecyzyjne, że wiele podejmowanych tego typu uchwał było potem uchylanych przez organy nadzoru, czy przez sądy administracyjne. Widać zatem, że nie jest to łatwa sprawa, zwłaszcza na takiej dużej powierzchni jak Lublin. Dodajmy do tego zróżnicowany krajobraz.
Inaczej ten problem wygląda w przestrzeni historycznej Śródmieścia, inaczej na osiedlach mieszkaniowych, terenach przemysłowych, a jeszcze inaczej na terenach przyrodniczych, które też pod tym względem wymagają ochrony.
HM: Chcemy generalnie ochronić Lublin przed niepotrzebną informacją wizualną, mówię niepotrzebną, choć oczywiście jest potrzebna i normą jest to, że przedsiębiorcy się reklamują i informują o swojej działalności. Należy to jednak uporządkować, bo inaczej zapanuje "wizualny hałas" i tak jak nie możemy wyłowić pojedynczego dźwięu w szumie, tak nie dostrzeżemy informacji wizualnej w morzu reklam i szyldów. Przy pewnej, zazwyczaj tylko chęci, bo estetyczne szyldy wcale nie muszą być droższe, można zrealizować to tak, że taka informacja będzie wręcz ozdobą.
JW: Mamy w Lublinie jakieś przykłady dobrych szyldów, na których można się wzorować?
HM: Tak, na przykład cały system szyldów przy ul. Lubartowskiej na rogu z Obywatelską. Tam pojawiły się w ostatnim czasie ładne metaloplastyczne szyldy o przemyślanej konstrukcji i formie.
Problemem nie jest to, że w przestrzeni mamy szld, problemem tak na dobrą sprawę są reklamy wielkoformatowe.
HM: Znaczna część billboardów w Lublinie nie była nigdy uzgadniana z żadną instytucją. Biorąc pod uwagę kameralny charakter lubelskiego Starego Miasta, tego rodzaju reklama jest bardzo niekorzystna.
JW: Dobrym, a zarazem złym przykładem, są choćby reklamy wielkoformatowe w okolicy dworca PKS. Znajdująca się tam zabytkowa cerkiew jest całkowicie nimi przysłonięta.
HM: Tak, to jest bardzo dobry przykład, który niestety też pokazuje, jak niewystarczające są narzędzia jakie do tej pory posiadała gmina. Otóż zgodnie z obowiązującym na tym obszarze Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego, tego rodzaju reklama nie może się pojawić. Duża jednak część znajdujących się tu billboardów została ustawiona zanim miejscowy plan wszedł w życie. Choć ustawianie nowych też nie jest do końca, w wystarczającym stopniu, kontrolowane przez organy budowlane. Uchwała krajobrazowa da określoną ilość czasu, w którym takie nośniki powinny zostać usunięte.
JW: Na jakim etapie jest projekt?
HM: Dopracowujemy go. Sam projekt chcemy wstępnie pokazać radnym przed najbliższą sesją. Będę o to prosił przewodniczących poszczególnych komisji i liczę na merytoryczną dyskusję. Wielu radnych aktywnie uczestniczy w rozwiązywaniu tego problemu. Gdy będziemy mieli to przedyskutowane, poproszę Pana Prezydenta Krzysztofa Żuka o przekazanie projektu do zaopiniowania instytucjom. To m.in. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i Wojewódzki Konserwator Zabytków.
JW: Co znajduje się w samym projekcie?
HM: Obserwując doświadczenia innych dużych miast, które w różnym zakresie uchwały wprowadzały chcieliśmy uniknąć tego, że zostały by uchylone przez organy nadzoru. Tak się stało np. w Warszawie.
Uznaliśmy, że dobrze by było potraktować ten temat rozwojowo, czyli najpierw przepis objąłby tylko Śródmieście z jego otuliną, a dopiero później całe miasto.
HM: Jeszcze raz podkreślę, że nie chodzi o to żeby wykluczyć możliwość informowania o działalności, ale ją uporządkować. Tym nie mniej duże nośniki powinny, w moim przekonaniu, zniknąć. Natomiast muszą pozostać, powinny pozostać i pozostaną szyldy. Będziemy rekomendować, aby były jednak ograniczone do maksymalnie dwóch dla jednego przedsiębiorcy, lub instytucji, działającej w danym miejscu. Nie jest to taka liczba, która mogłaby generować "tłok" na elewacji burynku.
JW: Na ile ten przepis byłby precyzyjny? Wyobraźmy sobie sytuację, w której przedsiębiorca rzeczywiście ogranicza się do dwóch szyldów, ale reklama wykleja całą przestrzeń okien.
HM: Tego rodzaju kwestie jak wyklejki w szybach nie są korzystne. Każdy szyld, ponad tę liczbę możliwą, będzie niezgodny z tymi przepisami, jeśli wejdą w życie, i będzie musiał być usunięty pod groźbą mandatu.
JW: Kiedy, jeśli wszystko pójdzie po Waszej myśli, możemy spodziewać się pierwszych efektów?
HM: Ustawa, na podstawie której projektujemy uchwałę, zakłada, że przesiębiorcy będą mieli minimum rok na dostosowanie się do sytuacji i ja będę rekomendował, aby dać im właśnie tyle czasu. Wiadomo, że w obecnej sytuacji dodatkowe wydatki nie są nikomu na rękę. Natomiast każdy nowy szyld, czy reklama, będą już musiały się w proponowanych normach mieścić.
JW: Jak Pan ocenia świadomość przedsiębiorców w tych kwestiach?
HM: Bardzo różnie, ale coraz więcej osób, które przychodzą konsultować szyld, zwraca uwagę na jego jakość, w większym stopniu niż na jego wielkość. Są też i takie przypadki, że mimo decyzji o usunięciu, właściciel nieruchomości odwołuje się od niej. W ostatnim czasie mieliśmy takie odwołanie do Ministra Kultury, który jednak utrzymał w mocy naszą decyzję o usunięciu jednego z banerów.
JW: Czy zgodzi się Pan z tym, że przesyt reklamowy odnosi odwrotny skutek od zamierzonego?
HM: Tak, informacja ginie w chaosie i reklama staje się nieskuteczna. Myślę, że korzyści ze zmian będą wielowymiarowe, a sami przedsiębiorcy uzyskają skuteczną reklamę, która jednocześnie będzie estetyczna i poprawi jakość miejskiej przestrzeni w Lublinie.
JW: Myślę, że skorzystają na tym wszyscy, ja również czekam z niecierpliwością na nowe regulacje. Dziękuję za rozmowę.
HM: Dziękuję.