Jeśli chodzi o nowe pomniki przyrody, mają nimi zostać te drzewa:
- topola kanadyjska będzie nosić na tej liście nr 60. Jej pień ma obwód 530 cm, a drzewo rośnie w okolicy ul. Tomasza Zana 51 / ul. Magdaleny Brzeskiej 5 / ul. Juliana Ochockiego 2. Teren to własność Miasta będąca w użytkowaniu wieczystym Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej,
- topola biała będzie wpisana pod numerem 61. Jej obwód pnia wynosi 420 cm, drzewo rośnie obok Dworku Grafa przy ul. Łęczyńskiej 114 / ul. Mełgiewskiej. Ten teren również jest własności Miasta w zarządzie Zarządu Nieruchomości Komunalnych.
Zobacz zdjęcia: Lubelski cmentarz ukryty wśród drzew. Pochowani tu są mariawici
Projekt uchwały poparto jednogłośnie praktycznie bez dyskusji. Jedynym wypowiadającym się w tej sprawie był Piotr Popiel (klub radnych PiS) – zaapelował o to, żeby takich projektów było więcej.
Inaczej sprawa wyglądała w kolejnym punkcie obrad, czyli pozbawienia statusu pomnika klonu zwyczajnego, który uzyskał go w 2015 r. Kiedy zmierzono obwód jego pnia przed wpisaniem na listę pomników, na wysokości 130 cm miał 385 cm. Kiedy zmierzono tę samą wielkość przed napisaniem projektem uchwały o pozbawieniu go statusu, zdążył poszerzyć się o 43 cm, osiągając 428 cm obwodu.
W uzasadnieniu projektu napisano, że drzewo jest w złej kondycji zdrowotnej o czym świadczy ponad 40% posusz korony. Dodatkowo jeden z głównych konarów posiada rozległe pęknięcie oraz ubytki kory. Pień drzewa prosty z licznymi ubytkami kory, pęknięciami powierzchnownymi i objawami żerowania owadów. Dodatkowo, w okolicy bryły korzeniowej uwidoczniony ubytek z postępującym procesem próchniczym, co w znacznym stopniu powoduje zmniejszoną wytrzymałość mechaniczną drzewa. Ze względu na to, że klon rośnie na szczycie skarpy, w bliskiej odległości od jezdni Al. Warszawskiej, mimo założonych 3 elastycznych wiązań, może ulec wyłamaniu.
Dwóch radnych (Robert Derewenda i Piotr Breś z PiS-u) jednak te wyjaśnienia nie przekonały. Zwrócili uwagę, że w projekcie uchwały nie podano wystarczających danych, żeby namierzyć to drzewo i móc pojechać, żeby naocznie przekonać się o jego kondycji. Do projektu nie dołączono też żadnej fotografii. Poza tym radni zaznaczyli, że nie wiadomo, kto jest autorem lub autorką oceny stanu klonu i czy faktycznie drzewo kwalifikuje się do wycinki.
Ponieważ urząd miasta nie mógł tych wątpliwości rozwiać, zastępca prezydenta Mariusz Banach zdjął punkt z obrad. O tym, jaki los spotka to drzewo, dowiemy się na następnej sesji rady miasta.