Uroczystość wróciła po pandemicznej przerwie. Podczas lockdownu podopieczni dostawali jedynie paczki z żywnością, ale nie mogli spotkać się przy wigilijnym stole. A dla części z nich właśnie spotkanie jest najważniejsze. Do tego grona należy Maria Paluch, która nawet nie pamięta, który raz uczestniczyła w spotkaniu.
Mam 85 lat, od 12 lat mieszkam sama, bo mąż zmarł. Dobrze mi tu. Wszystkich znam, przychodzę tutaj bardzo często, prawie codziennie. Takie spotkania jak to dzisiejsze są ważne przede wszystkim przez spotkania. O to chodzi, żeby być między ludźmi. Są duże kolejki, ale ja zwykle staję na końcu. Biorę coś, jeśli jeszcze dla mnie wystarczy, jednak głównie przychodzę tu dla towarzystwa - przyznaje.
A towarzystwo było liczne. Potrzebujący byli podzieleni na tury, ponieważ przy stołach mieściło się nie więcej niż ponad 20 osób. Pracownicy i pracowniczki, ale także wolontariusze i wolontariuszki przyznali, że w tym roku przyszło dużo osób. Za chwilę jednak dodawali: "jak zwykle".
W tym roku przyszykowaliśmy się na 450 osób. W zeszłym wydaliśmy ponad 400 paczek, dwa lata temu 550. Wolimy, żeby coś zostało niż zbrakło, zresztą u nas i tak nic się nie zmarnuje - przyznaje Monika Zielińska, prezeska Bractwa.
Sytuacja organizacji nie jest łatwa. Kryzys gospodarczy w Polsce dotknął również kieszenie darczyńców, przez co jeszcze niedawno magazyn Bractwa świecił pustkami. Prezeska rozważała nawet wzięcie kredytu. Zadziałała tu jednak magia świąt i internetowa zbiórka.
Nie sądziliśmy, że tak będzie, ale odniosła naprawdę spektakularny sukces. Zebraliśmy tyle pieniążków, że mogliśmy z nich przygotować paczki, dzisiejszą Wigilię Dobroci i jeszcze zostanie nam na wsparcie po Nowym Roku - dodaje prezeska.
Dzięki przekroczeniu założonych 45 tys. zł osoby samotne i w kryzysie bezdomności mogły zjeść czerwony baszcz, bigos, pierogi i śledzie. W paczkach natomiast znalazły się produkty długoterminowe, m.in. kasza, ryż, makaron, chleb, ciasto, mięso oraz konserwy.
Paczka kosztuje dwa razy tyle co w tamtym roku przy podobnym asortymencie. W tym roku na jedną wydaliśmy ponad 100 zł, a zawartość jest mniejsza niż rok temu. Wszystko jest droższe - komentuje Zielińska.
W Wigilię Dobroci angażowali się także wolontariusze. Byli wśród nich zakonnicy, lubelski poseł i osoby związane z Bractwem. Wśród nich pan Jurek, który jak sam przyznaje, angażuje się w pomoc od "niepamiętnych czasów".
Można to liczyć w dziesiątkach lat. Każdego dnia przychodzą inni ludzie, z innymi zachowaniami i potrzebami. Jeśli potrzebują, daję im odzież, a przeważnie potrzebują, bo śpią w miejscach takich jak altanki, strychy, klatki schodowe i piwnice. Kilka dni temu zapytałem jedną z osób, kiedy ostatnio spała w łóżku. Powiedziała, że trzy lata temu - mówi.