Pracownicy Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Szpitala Klinicznego nr 4 od piątku są na zwolnieniach lekarskich. Pacjenci nadal kierowani są do szpitali regionu. Dzisiaj kolejne rozmowy, wczorajsze się nie odbyły.
Dyrekcja mówi jasno. To protest nielegalny
- Liczba zwolnień lekarskich okazanych w ostatnim czasie wskazuje, że mamy do czynienia z formą nielegalnego protestu pracowników. Priorytetem Dyrekcji SPSK Nr 4 jest jak najszybszy powrót Szpitalnego Oddziału Ratunkowego do pełnego funkcjonowania. Z tego względu od piątku pozostaje ona w ciągłej gotowości do rozmów z personelem SOR - informowała nas już wczoraj Alina Pospischil w oficjalnym komunikacie dyrekcji szpitala.
Według władz lecznicy pracownicy nie są gotowi do rozmów. - Niestety do tej pory nie zgłosił się do niej żaden z przedstawicieli pracowników oddziału. Nie zostały też jej przedstawione żadne postulaty - czytamy.
- Rozmowy dotyczące wynagrodzenia pracowników SOR z dyrekcją były prowadzone blisko rok. Ostatnie miały miejsce w październiku - także na piśmie - odpowiadają w przesłanym do naszej redakcji piśmie pracownicy SOR.
Nieoficjalnie dodają: Dyrekcja na jednym spotkaniu mówi jedno, na drugim co innego. Obiecuje jedno, potem drugie. To główny problem. Na spotkaniu padają deklaracje, potem się z nich wycofują - słyszymy od jednego z pracowników. - Stąd nagłe wycofywanie się z obiecywanych warunków. Zmiana zasad gry - irytuje się.
Teraz mediować ma wojewoda lubelski Lech Sprawka. - Wczoraj wojewoda rozmawiał z pełnomocnikiem jednego z pracowników i umówił spotkanie dyrekcją. W samych rozmowach nie będzie uczestniczył. Nie jest stroną konfliktu - mówi nam Agnieszka Strzępka, rzeczniczka wojewody lubelskiego. Negocjacje właśnie trwają. W sprawę zaangażowany został także rektor Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Dzisiaj na zwolnieniach lekarskich jest już 60 osób. Obsadę SORu tworzą głównie nowo zatrudnieni i oddelegowani pracownicy innych oddziałów. Medycy chcą poprawy warunków pracy w czasie pandemii i podwyżek za pracę na czerwonej strefie.