Historia zaczyna się w ostatnią sobotę (13.06). Właściciel jednego z mieszkań w bloku przy ul. Koncertowej 19 w lubelskiej dzielnicy Czechów poprosił o interwencję Straż Miejską. Mężczyzna skarżył się na szczura, który nie dość, że znalazł się w jego domu, to jeszcze go ugryzł. Na miejscu zjawił się patrol Straży Miejskiej oraz lekarz weterynarii. Istniało bowiem podejrzenie, że gryzoń mógł przenosić chociażby wściekliznę.
Po konsultacji z sanepidem podjęto decyzję o tym, aby przekazać właściciela do szpitala, gdzie udzielono mu zastrzyków przeciwko wściekliźnie i tężcowi. Szczura udało się odłowić i przewieźć do Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt. Zwierzak miał być poddany obserwacji. Ma ona wykazać, czy gryzoń jest chory na wściekliznę lub inne, groźne choroby. W międzyczasie okazało się jednak, że samica szczura była… w ciąży. Na świat przyszło 6 młodych.
We wtorek (16.06) właściciel tego samego mieszkania zadzwonił na Straż Miejską z informacją, że w jego domu pojawił się kolejny szczur. Również tego gryzonia udało się złapać. Wyjaśniło się także, w jaki sposób do zadbanego mieszkania dostawały się uciążliwe gryzonie.
– W mieszkaniu stwierdziliśmy, że została przegryziona jedna ze ścian, dzieląca mieszkanie od kanału wentylacyjnego. To była gruba, betonowa ściana, zostały też nadgryzione drzwi wewnętrzne w mieszkaniu – przyznaje Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej w Lublinie. – Prawdopodobnie szczury urządzały sobie w tym mieszkaniu gniazdo.
Straż Miejska nie ukrywa, że to pierwszy przypadek takiej interwencji, dotyczącej agresywnego szczura. Zwykle strażnicy pomagają przy nietoperzach, które dostają się do lubelskich mieszkań.
Sprawie przygląda się sanepid, który już podczas pierwszej interwencji Straży Miejskiej skontrolował stan deratyzacji w bloku. Organ nałożył już na administrację osiedla mandat w wysokości 500 zł, za nieskuteczną deratyzację. Co więcej – wydano nakaz kolejnej, natychmiastowej deratyzacji. Tymczasem szczurza mama przebywa jeszcze na obserwacji w Lubelskim Centrum Małych Zwierząt. Ma ona wykazać, czy gryzoń jest chory na wściekliznę.