Protest ma się rozpocząć o godz. 10:30 w czwartek, a zakończyć o północy w piątek 3 lutego. Niemożliwe będzie przekroczenie granicy przez ciężarówki, które chciałyby wjechać do Polski. W proteście mają wziąć udział rolnicy z całej Polski. Na każdym z przejść ma być kilkaset osób zarówno w ciągnikach bez naczepy, jak i w samochodach osobowych. Ostatni protest rolników w Chełmie zgromadził 500 ciągników, protestowało wtedy 1000 osób. Problemu z przekroczeniem granicy nie będą miały pojazdy chcące dostać się do Ukrainy, w tym pomoc humanitarna.
– W Ukrainie produkcja jest poza schematami europejskimi. Tam są dozwolone substancje aktywne, które u nas są zakazane, uznawane za szkodliwe. Nikt nie bada tego zboża, które do nas wjeżdża, a później nie powinno ono trafiać na przerób na artykuły spożywcze, a niestety trafia, czyli konsumenci jedzą żywność niewiadomego pochodzenia – twierdzi Bartłomiej Szajner, jeden z protestujących.
W tym gronie są też osoby, którym przeszkadza, że ukraińskie zboże wypiera rodzime.
– Uważamy, że tak nie powinno być, że się preferuje coś, co do nas wjeżdża, kosztem naszego. Sami sobie podcinamy gałąź, na której siedzimy Ja u siebie w gospodarstwie mam jeszcze 95 proc. zboża. Dzisiaj jak chcę sprzedać pszenicę do lokalnej paszarni, pan mi odpowiada: dobrze, ale pierwsze dostawy na koniec maja. Ceny, które uzyskujemy za zboże od żniw, to spadek rzędu 350 zł na tonie, ok. 30 proc. A na każdym hektarze na przetrzymaniu pszenicy, rzepaku jesteśmy stratni prawie 2,5 tys. zł. – tłumaczy Marcin Sobczuk, rolnik, który również zgadza się z postulatami protestujących rolników.