Nowatorską terapię dla pacjentów z najcięższymi schorzeniami neurologicznymi wdrożył właśnie Szpital Kliniczny nr 4 w Lublinie.
W sali rehabilitacyjnej spotykamy pacjentów po urazach rdzenia kręgowego, ze złamanymi kończynami czy po udarach. Jak przekonują nas eksperci, świat wirtualny z powodzeniem może pomóc także w rehabilitacji neuroonkologicznej.
Metoda robi wrażenie i jest nowoczesna. Placówka przy Jaczewskiego jest dopiero trzecią w Polsce, która wprowadziła rozwiązanie rodem z gier komputerowych.
Na czym ono polega? Pacjenci za pomocą gogli VR przenoszą się w inną rzeczywistość. Jest kosmicznie, bo i świat widziany przez chorych jest kosmiczny.
W kosmosie był dzisiaj 30-letni pan Krzysztof z okolic Firleja. Kilka miesięcy temu mężczyzna spadł z dachu, przez co ma uszkodzony kręgosłup i nie może chodzić. Nowa terapia to dla niego zaskoczenie i nadzieja.
– Widziałem gwiazdy. Byłem w kosmosie, w innym świecie. Trochę jak w grze. To ekscytuje człowieka i zachęca do działania, i do ćwiczeń – dodaje.
Choć wydaje się, że w powietrzu chorzy wykonują pozornie nieskoordynowane ruchy. – A nawet, że grają w grę – zauważa prof. Tomasz Blicharski, szef Kliniki Ortopedii i Rehabilitacji SPSK4 w Lublinie.
W rzeczywistości, zarówno wirtualnej, jak i szpitalnej, cały czas ćwiczą: próbują otworzyć lodówkę, zasznurować buty czy zamknąć drzwi.
Ćwiczenia odbywają się bowiem na nieco innych zasadach.
Pacjenci robią to, co robiliby w domu i gdyby byliby sprawni, próbują to wykonać w różnych warunkach atmosferycznych i przyrody: na łące, w parku czy w przydomowym ogródku.
Kluczowa jest tu właśnie symulacja sytuacji domowej. Chodzi o te najprostsze i codzienne czynności. – Np. obsługa pralki czy segregacja śmieci stymuluje człowieka – wyjaśnia nam mgr Damian Tomczuk, fizjoterapeuta z SPSK4.
A to nie wszystko. W okulary wbudowany jest cały system odpowiadający standardom tradycyjnej terapii. – Pacjenci ćwiczą funkcje poznawcze i ruchowe. Są też treningi relaksacyjne – wyjaśnia Elżbieta Włodarska, neuropsycholożka i dyrektorka medyczna firmy BioMinds, która wprowadziła urządzenie na polski rynek.
Wsparcie odbywa się głównie przez działanie na emocje. – Przeniesienie do lasu, w góry czy ogrodu japońskiego tylko ułatwia i urozmaica cały proces terapeutyczny – dodaje dyr. Włodarska.
Wie o tym pan Krzysztof. – Mimo że jeżdżę na wózku inwalidzkim, czuję lepszą sprawność i refleks – mówił w czasie ćwiczeń. – W tym świecie mogę np. wziąć kubek do ręki czy nastawić pralkę. Muszę bardziej się wychylać, prostować, przez co i mocniej się starać – opowiadał o swoich wrażeniach.
Długa droga do zdrowia
Czy to oznacza, że tak gra pacjenta o zdrowie się sprawdza? Trudno na razie stwierdzić jaka jest ogólna skuteczność systemu. Wszystko dostosowane jest do konkretnych potrzeb.
– Jeśli mógłby dojść do zdrowia w ciągu roku, być może my jesteśmy w stanie skrócić ten czas o połowę – przypuszcza prof. Blicharski. – Dla każdego rożne rzeczy będą przecież ważne. Jeden będzie chciał szybciej chodzić, drugi wrócić do pracy – dodaje.
Również liczba i długość treningów dostosowywane są to danej sytuacji. Minimum to 10 minut dziennie. Dlatego wciąż nieoceniona jest praca fizjoterapeutów, którzy towarzyszą chorym na każdym etapie rehabilitacji.
– Możemy powiedzieć jednak, że widzimy już dużą poprawę u pacjentów, nawet w ciągu kilku dni. Jedna osoba z uszkodzeniem rdzenia po tygodniu mogła wykonywać ćwiczenia, których wcześniej nie udało nam się wdrożyć – podaje przykład Tomczuk.
Terapia w SPSK4 prowadzona jest od czerwca tego roku jako program kliniczny. Do tej pory przebadano 18 pacjentów. Obecnie z okularów korzystają 4 osoby. To pacjenci szpitala. Pracownicy kliniki nie wykluczają jednak rozszerzenia projektu i wprowadzenia rehabilitacji z wykorzystaniem okularów jako stałej metody terapeutycznej po zakończeniu i analizie badań.