Dla rodziny pani Anny Piczuły z Lublina przystosowanie do nowej rzeczywistości zajęło kilka dni. Domowa izolacja wymagała bowiem przeorganizowania wielu zwykłych czynności. Trzeba było wypracować nowy rytm dnia i dostosować go do potrzeb dzieci.
Co było najtrudniejsze? Wiek dzieci?
Musieliśmy wszystko zmienić i dostosować do wieku naszych dzieci. Tutaj potrzebny był kompromis, który dla małych dzieci jest pojęciem abstrakcyjnym. Tak samo abstrakcyjnym jak 'koronawirus' i 'kwarantanna', dlatego od wytłumaczenia córce (4.5) znaczenia tych słów zaczęliśmy. Młodszy syn (1.5) szybko przyzwyczaił się do ciągłej obecności starszej siostry i nie potrzebował wyjaśnień. Chociaż dzielenie się mamą w czasie, w którym wcześniej była tylko dla niego nadal momentami przychodzi mu z trudem. Córka z dużym zainteresowaniem podeszła do tematu, myśląc początkowo o izolacji jak o przedłużonym weekendzie. Cieszyła się z możliwości spędzania z nami całych dni. Koronawirusa oswoiła błyskawicznie - pokazaliśmy jej jak wygląda, żeby mógł stać się dla niej rzeczywisty.
Co Państwu pomogło w oswojeniu niewidzialnego?
W sieci krąży kilka publikacji przygotowanych specjalnie dla maluchów, które w przystępny sposób, przy użyciu obrazów i prostych słów przybliżają istotę problemu. W tej kwestii otwarte rozmowy, cierpliwe odpowiadanie na wszystkie pytania i pilnowanie częstego mycia rąk sprawiły, że koronawirus stał się czymś oczywistym, nie mile widzianą, ale jednak częścią rzeczywistości. Oswoiliśmy potwora i nauczyliśmy się żyć tak, by nas ani naszych bliskich nie dopadł.
A czy dopadły chwile zwątpienia?
Spore wyrzeczenia, które córce zaczęły doskwierać po tygodniu ciągłego przebywania z rodzicami dotyczą głównie długich spacerów i zabaw na placach, spotkań z ciotecznym rodzeństwem i rówieśnikami. Szybko również wkradła się tęsknota za babciami i dziadkami, którą staramy się zmniejszać częstymi rozmowami z użyciem kamer. Ostatnio córka zauważyła pod klatką wejściową do naszego bloku małe robaki. Zbiera je i trzyma w pojemniku z dziurkami wentylacyjnymi, nazywa imionami ulubionych koleżanek, karmi. Sama znalazła sposób na nudę i na radzenie sobie z towarzyszącymi izolacji emocjami. Dzieci mają tą cudowną umiejętność szybkiej adaptacji do nowych warunków, umiejętność, której dorośli mogą im zazdrościć.
No właśnie, a Państwo w jaki sposób sobie radzą? Są chwile słabości poza pokojem dzieci?
Mam wrażenie, że teraz trudniej jest właśnie rodzicom. O ile nasza nieustanna obecność nie męczy dzieci, o tyle ciągłe towarzystwo absorbujących maluchów potrafi rodzica wyprowadzić z równowagi. Nasz strach, stres związany z pracą, a przy tym konieczność bycia oparciem i przymus trzymania nerwów na wodzy, kiedy ponosimy tak wiele strat nie tylko materialnych, są wykańczające. Trudno wygospodarować czas "tylko dla siebie" przebywając na małej przestrzeni, aczkolwiek jest to możliwe, najłatwiejsze do realizacji za zamkniętymi drzwiami łazienki;) Niejednokrotnie mam ochotę uciec na dwa dni na odludzie, ale wtedy wychodzę na balkon, biorę głęboki oddech, mówię sobie, że wszystko przemija i że wszystko jest po coś. Mam tylko nadzieję, że nie po to, żebyśmy wszyscy później wymagali psychoterapii.
Rodzina cały czas pomaga pośrednio w walce z epidemią koronawirusa, angażując się w akcję #WzywamPosiłki
Więcej szczegółów, jak pomóc z dzieciom w kwarantannie znaleźć można na stronie Ministerstwa Zdrowia.