To będzie druga próba, której podejmie się skater. Rok temu Jacek uległ wypadkowi.
Rok temu wyjechałem z wielką pasją, z wielką zajawką, z uśmiechem i naprawdę, trzeciego dnia było coś takiego "Ej, ja dojadę, przede mną jest tylko droga". Ale wywrotka, którą miałem pierwszego dnia, zjeżdżając z Gubałówki, trzeciego dnia o sobie przypomniała i odbiła się jeszcze bardziej. Zobaczyłem przed sobą kratkę odwadniającą i przestraszyłem się, że nie przejadę. A niestety, już przy większej prędkości nie można zdejmować nogi. Zdjąłem nogę, zaczęło mnie kołować, kołować… wywróciłem się. A że miałem plecak - 17 kg - to jak mnie przygniótł, to złamałem obojczyk. I niestety, zakończyło się. Pojechałem do szpitala. W szpitalu powiedzieli, że musi się to zrosnąć. No i zrosło się. Trochę wytrenowałem, wytrenowałem - i wydaje mi się, że teraz jest dobrze - opowiada Jacek Harasimiuk.
Jaco powiedział nam też o planie na tą podróż.
To podejście na pewno jest inne. Plan jest taki, że już wiem, że plecak będzie lżejszy. Już samo to zmienia nastawienie. Wiem, że mogę jechać wolniej, nie muszę się aż tak śpieszyć. Muszę jednak patrzeć, co mam pod sobą. Podejście jest też takie… chyba podobne do tego sprzed roku - że chciałbym jednak ze cztery, może pięć razy przespać się w hotelu, czy hostelu. Na co dzień myślę o hamaku - rok maił to być namiot, w tym roku jest hamak. Muszę się też przyznać, że rok temu wyjeżdżałem z taką energią "wow, jadę!", a w tym roku mam myśl żeby się nie przewrócić i żeby dojechać bezpiecznie - dodaje skater.
W ramach inicjatywy Jacek założył także zbiórkę, która ma wesprzeć działania przeciw depresji wśród dzieci i młodzieży.
Podchodzę do tego tak, że im więcej jest ruchu, im więcej jest takiej ludzkiej interakcji, tym bardziej człowiek jest bezpieczny, bo coś robi, pojawia się adrenalina, endorfiny. Wydaje mi się, że im więcej mamy takiego ludzkiego połączenia ze sobą, to każdy trochę widzi, jak ktoś się czuje. Ludzie są zamknięci. Wiem to po sobie, bo miałem taki etap, że więcej siedziałem w domu. I doszedłem do takiego momentu, że musiałem iść do lekarza, do psychiatry, musiałem porozmawiać z psychologiem, bo za dużo trzymałem w sobie. Musimy mówić. Jak najwięcej mówić. Nie możemy się bać, że nasze słowa czy myśli spowodują płacz albo zdenerwowanie. Trzeba czasem i krzyknąć, i zakląć, i kogoś przytulić, i wypłakać się. To jest normalne - mówi Jaco.
Zbiórkę możecie wesprzeć tutaj.
Zobacz także naszą galerię zdjęć: Najwyższy punkt widokowy w Lublinie otwarty!
