Na przejściach granicznych z Ukrainą ruch odbywał się głównie w stronę Polski – w tym kierunku podróżowało prawie 4,1 mln osób. Do Ukrainy natomiast wybrało się blisko milion mniej, bo 3,2 mln osób. Najwięcej osób skorzystało z przejścia w Hrebennem – 2,7 mln, następnie w Dorohusku – 2 mln, Zosinie – 1,5 mln i w Dołhobyczowie – 1,1 mln.
Jak zapewne nie trzeba przypominać, największy ruch dało się zaobserwować na przełomie lutego i marca. Każdego dnia z Ukrainy do Polski przez lubelskie przejścia graniczne wjeżdżało wtedy ok. 40 tys. osób.
– Sytuacja zaczęła się stabilizować w okresie wakacyjnym. Od dłuższego czasu ruch utrzymuje się na poziomie 10 tys. osób na wjeździe do Polski i 10 tys. na wyjeździe z kraju, co oznacza, że wrócił do stanu sprzed 24 lutego ubiegłego roku – wyjaśnia kpt. Dariusz Sienicki, rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej.
Z hrubieszowskiego punktu recepcyjnego, czyli pobliskiego dla osób korzystających z przejścia w Zosinie, przez rok skorzystało przynajmniej ponad 100 tys. osób. Tyle się zarejestrowało, więc biorąc pod uwagę, że nie robił tego każdy, burmistrzyni miasta szacuje, że przez punkt mogło się przewinąć nawet dwa razy więcej uchodźczyń i uchodźców.
– To robi wrażenie w kontekście tego chociażby, że Hrubieszów liczy 16 tys. mieszkańców – porównuje Marta Majewska, burmistrzyni Hrubieszowa.
Jak zaznacza, punkt recepcyjny w hali OSiR nadal funkcjonuje. Dziennie korzysta z niego plus minus kilkoro uchodźców i uchodźczyń.
– Czasami docierają do nas zorganizowane grupy autobusem, wtedy mamy po 50 osób. Obecnie przyjeżdżają do nas uchodźcy ze wschodniej części Ukrainy, którzy ostatnie miesiące spędzili np. we Lwowie, Kijowie i uznali, że nie mają przyszłości w tym miejscu i jednak zdecydowali się na opuszczenie Ukrainy – wyjaśnia.
Obserwacja przejścia w Dolhobyczowie rok temu powodowała przygnębienie. Mówi o tym wójt gminy Grzegorz Drewnik.
– Widok tych ludzi uciekających, kobiet z dziećmi, był przerażający i smutny. To było takie duże emocjonalne uderzenie. Gdzieś tam z tyłu głowy człowiek miał, że niedługo może to i nas czekać. Gdy front przestał się przesuwać, trochę się uspokoiliśmy. W punkcie recepcyjnym opiekowaliśmy się napływającymi uchodźcami, których z czasem było coraz mniej – wspomina.
Mimo to gmina mocno odczuła działania wojenne w Ukrainie, bo właśnie w jej obrębie leży Przewodów. W listopadzie spadła tam zabłąkana rakieta, przez co zginęło dwóch mężczyzn.
– Na pewno te wszystkie doświadczenia powodują, że jesteśmy trwalsi. Nie odczuwamy tego z takim przerażeniem, jak patrzą na to inni w Polsce. Po prostu przyzwyczailiśmy się do różnych trudnych sytuacji w warunkach wojennych – twierdzi wójt.
Przez Lublin przewinęły się ponad 2 miliony osób
W kulminacyjnym momencie, czyli na przełomie lutego i marca, w Lublinie funkcjonowało 16 interwencyjnych punktów noclegowych. Łącznie mogły pomieścić ponad 2 tys. Ukrainek i Ukraińców. Aktualnie działa ich sześć, a przez rok we wszystkich udzielono ponad 300 tys. noclegów i wydano blisko 355 tys. posiłków.
W działania pomocowe od początku angażowali się mieszkańcy i mieszkanki Lublina. Wraz z Lubelskim Społecznym Komitetem Pomocy Ukrainie ręce do pracy zaoferowało kilka tysięcy osób, w tym ok. 2 tys. wolontariuszy i wolontariuszek, 460 tłumaczy i tłumaczek, pracownicy i pracowniczki urzędu miasta, miejskich instytucji kultury i organizacji pozarządowych.
W Lublinie nadano ponad 14 tys. numerów PESEL, w firmach zatrudniono ponad 6,5 tys. obywatelek i obywateli Ukrainy, a w szkołach uczy się ich prawie 2 tys. Również miasto otrzymało pomoc, żeby tej pomocy nadal udzielać uchodźczyniom i uchodźcom. Dzięki współpracy z Polskim Centrum Pomocy Międzynarodowej 72 pedagożki pracują w lubelskich szkołach, a UNICEF przekazał środki m.in. na stworzenie miejsc wsparcia i integracji dla dzieci i młodzieży (blisko 19 mln zł) i pomoce dydaktyczne w szkołach.
W miejskich placówkach oświatowych zatrudniono ekspertów i ekspertki z zakresu psychologii, logopedii i tłumaczeń, a także asystentów i asystentki międzykulturowych oraz dla uczniów i uczennic z niepełnosprawnością. Uruchomiono też kursy języka polskiego dla dzieci, młodzieży i ich opiekunek będących obywatelkami Ukrainy, a także zorganizowano kursy języka ukraińskiego dla lubelskich nauczycieli i nauczycielek.
Lublin współpracuje także z WHO, dzięki czemu otrzymał drobny sprzęt medyczny, a do jednego ze szpitali trafił specjalistyczny sprzęt diagnostyczny o wartości około 700 tys. zł, który służyć będzie wszystkim mieszkańcom i mieszkankom, w tym pochodzącym z Ukrainy.
– Do naszego miasta z całej Europy trafiają transporty z najpotrzebniejszymi produktami zarówno od miast partnerskich, jak i międzynarodowych organizacji pozarządowych czy agend rządowych, m.in. z Francji, Niemiec i Szwajcarii – pisze urząd miasta, dodając, że do tej pory z Lublina do ukraińskich miast wyjechało ponad 100 transportów ciężarowych i dwa kolejowe m.in. z żywnością, artykułami medycznymi czy odzieżą.
Na pomoc ukraińskim uchodźcom i uchodźczyniom wpłynęły 4 mln zł z zagranicznych miast. Za te pieniądze kupiono m.in. żywność, środki higieniczne i medyczne oraz 10 sztuk agregatów prądotwórczych, które trafiły do ukraińskich miast i miejscowości. W poniedziałek zostaną tam przekazane również świece i powerbanki zebrane w ramach organizowanej przez miasto akcji #ŚwiatłoZLublina. Udało się zgromadzić ponad 400 powerbanków oraz 5 palet transportowych świec.