Jak wspomina w rozmowie z nami konsul Valah, pierwsze miesiące walk w Ukrainie i polski zryw pomocowy były nie do pisania.
– To było coś niesamowitego. Pamiętam, że w marcu przyszedł do mnie 75-letni mieszkaniec Lublina, który pamięta jeszcze czołgi rosyjskie na ulicach. Bardzo chciał zaciągnąć się do ukraińskiej armii. Musiałem mu odmówić. Powiedział wtedy, że będzie przychodził codziennie, żeby pomagać uchodźcom. I tak było – wspomina.
– Pomoc nadal jest ogromna, a to pokazuje, jak bardzo Polska nas wspiera. Cały czas powtarzamy, że to pomoc wzorcowa. Wszyscy z was powinni brać przykład – dodaje.
– To nie jest wojna ukraińska, polska czy niemiecka. Nasz prezydent powtarza to cały czas: walczymy za wszystkie państwa europejskie – mówi konsul.
Jak prognozuje Valah, wojna powinna skończyć się w tym roku. – Żeby do tego doszło, potrzebne jest wsparcie każdego, bo każdy może pomóc nam wygrać w miarę swoich możliwości – tłumaczy dyplomata.
Jak mówi, Rosjanie cały czas atakują infrastrukturę cywilną. Szpitale pracują w trybie awaryjnym, a zwykli obywatele nie mają się nawet w czym umyć i jak ogrzać mieszkania. – Nie radzą sobie na froncie, mierzą więc w naszych obywateli – komentuje konsul. – Ważna jest więc pomoc humanitarna, ale i ciągłe dostawy broni – zaznacza.
Pojednanie, jakiego nie było
Według Valaha, walka Ukraińców i pomoc Polaków mocno zbliżyły oba narody. – Bliżej pojednania nigdy nie było – zauważa.
– Nasze dzieci uczą się w waszych szkołach, zdobywają tam doświadczenia, widzę tę pomoc nie tylko na poziomie systemowym, ale przede wszystkim międzyludzkimi. To z nimi zostanie na zawsze, w kolejnych pokoleniach – twierdzi konsul Ukrainy w Lublinie.
Przez rok wojny tylko granicę lubelsko-ukraińską przekroczyło prawie 4 mln obywateli Ukrainy. Oficjalnie w województwie mieszka 150 tys. Ukraińców.