Pralnie zadłużone przez koronawirusa. Ledwie wiążą koniec z końcem

i

Autor: zdjęcie ilustracyjne pixabay/Ptschinz

Pralnie zadłużone przez koronawirusa. Ledwie wiążą koniec z końcem

2021-02-03 18:41

"Jeżeli branży hotelarskiej nie otworzą to pralnie padną" - mówią właściciele lubelskich pralni chemicznych. I chociaż ich działalność w pandemii nie została zamknięta, to jednak pralnie mocno ucierpiały na zamknięciu innych branży. Zwłaszcza te, które były nastawione na współpracę z hotelami.

Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że średnie zadłużenie jednej pralni w województwie lubelskim wynosi 25 555 zł.

- Nasza działalność została zredukowana do świadczenia usług klientom indywidualnym, których jest śladowa ilość - mówi Pan Radosław, właściciel jednej z lubelskich pralni. - Nie prowadzimy teraz obsługi hoteli, restauracji, nie ma zleceń na pranie garniturów, sukienek. Niezwykle trudno, a wręcz niemożliwe jest zachowanie płynności finansowej, zważywszy na konieczność opłacenia czynszu, rat leasingowych za maszyny, wypłat wynagrodzeń dla pracowników. Jest bardzo trudno - by nie powiedzieć tragicznie.

Nieco łatwiej, mają pralnie, które nie są nastawione na współpracę z hotelami, ale one także odczuwają spadek dochodów.

- Staramy się nie poddawać, ale jest ciężko - mówi Anna Szostak, współwłaścicielka pralni Strefa Prania w Lublinie. - Dochody w pralni oczywiście spadły. W zależności od miesiąca, nawet o 70 procent. Z dnia na dzień zakaz organizowania różnych imprez okolicznościowych, np. wesel, studniówek, jubileuszy, czy tzw. home office pozbawił nas znacznej ilości klientów indywidualnych. Brak ferii to dla nas brak czyszczenia strojów narciarskich, czy kurtek zimowych.

Przedsiębiorcy z województwa lubelskiego, którzy prowadzą pralnie są zadłużeni w sumie na ponad 281 tysięcy złotych.

W całym kraju dług firm pralniczych wynosi prawie 6 milionów złotych. Najbardziej zadłużone są firmy działające w województwie małopolskim, mazowieckim i śląskim​.