Dwa dni słonecznej pogody, wyższej temperatury i porywistego wiatru wystarczyły, żeby znikome ryzyko zagrożenia pożarowego przekształciło się w wysokie. – Tak naprawdę w ciągu kilkunastu godzin odnotowaliśmy gwałtowny wzrost zagrożenia pożarowego w lasach całej dyrekcji – zauważa Przytocki.
W niedzielę po godz. 13:00 włodawscy leśnicy otrzymali informację o zarzewiu ognia w Leśnictwie Matiaszówka. Na miejsce od razu skierowano zastępy straży pożarnej, ale silne podmuchy wiatru sprawiły, że płomienie rozprzestrzeniały się w zawrotnym tempie.
Z obliczeń naszego leśniczego wynikało, że w szczytowym momencie pożaru ogień zajmował 1 ha powierzchni leśnej w tempie ok. 10 sekund. To pokazuje, że gdyby wymknął się on spod kontroli strażaków istniało znaczące ryzyko zagrożenia zdrowia i życia uczestników akcji gaśniczej. Na szczęście, dzięki sprawnym i skoordynowanym działaniom udało się opanować ogień po godzinie 18 - relacjonuje Krzysztof Zalewski, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Włodawa, który nie krył wdzięczności wszystkim osobom zaangażowanym w gaszenie ognia.
Z żywiołem walczyło ponad 20 zastępów państwowych i ochotniczych straży pożarnych z powiatów bialskiego i włodawskiego, a także pracownicy nadleśnictwa i policjanci. W akcji brał udział również samolot gaśniczy, który na co dzień stacjonuje w Radawcu.
Jak wynika ze wstępnych ustaleń, pożar we włodawskich lasach jest największym w tym roku pożarem na terenie Lasów Państwowych. Pochłoną ponad 33 ha powierzchni, w większości uprawy i młodniki oraz częściowo starszy drzewostan. Pierwsze ustalenia śledczych wskazują, że przyczyną pożaru było podpalenie.
Nadleśnictwo Włodowa podkreśla, że to właśnie kwiecień jest miesiącem, w którym rejestruje się najwięcej pożarów lasów. Większość z nich związana jest z wypalaniem traw. Nie skutkują apele strażaków czy leśników. "Pamiętajmy, że las rośnie wolno, a płonie bardzo szybko".
Polecany artykuł: