Jak informuje w swoich mediach społecznościowych Karol Wójcicki - znany popularyzator astronomii - trajektoria wejścia nad Polskę przebiegać może mniej więcej na osi: Wrocław – Piotrków Trybunalski – Biała Podlaska.
Do wejścia w atmosferę ziemską może nastąpić pomiędzy 9 a 10 maja. Ten kulminacyjny punkt przewidywania deorbitacji na razie obarczony jest dosyć sporym błędem. Mniej więcej 13 godzin w jedną i 13 godzin w drugą – mówi nam Karol Wójcicki.
Sam środek tego przedziału, czyli najbardziej prawdopodobny moment deorbitacji wypada nad ranem 10. maja w okolicach Wysp Kanaryjskich. Ale jak podkreśla Wójcicki, interesujące jest to, co może stać się w ciągu kolejnych 10 minut od tego momentu.
Po minięciu wysp Kanaryjskich, gdyby sonda nie weszła wtedy w atmosferę, będzie kierowała się nad Europę. Przeleci nad północno-zachodnim skrajem Hiszpanii, potem praktycznie przez środek Francji, Niemcy i zahaczając jeszcze o Czechy wleci nad Polskę. Sonda przeleci w osi pomiędzy Wrocławiem, Piotrkowem Trybunalskim a Białą Podlaską – dodaje ekspert.
Zwykle, takie kosmiczne śmieci nie są groźne. Tym razem jednak, może być inaczej.
Sonda Kosmos 482 to niedoszła sonda zmierzająca na Wenus. Wenus, która posiada niezwykle gęsto atmosferę o bardzo dużym ciśnieniu, co wymaga specjalistycznej konstrukcji takich sond, które muszą być, mówiąc krótko, najbardziej wytrzymałymi sondami w Układzie Słonecznym. Więc jeśli ona miałaby przetrwać wejście przez atmosferę Wenus, to raczej bez najmniejszych oporów przetrwa wejście w ziemską atmosferę i wtedy ten pół-tonowy obiekt może spaść gdzieś na Ziemię – wyjaśnia Karol Wójcicki.
Orbita sondy wciąż dynamicznie się zmienia. Obiekt może jeszcze spowolnić i nieco przesunąć moment wejścia w atmosferę, co znacząco zmieni trajektorię jej przelotu nad Europą. I tak najpewniej się stanie, wiec nie ma powodów do niepokoju – uspokaja Wójcicki.
Zobacz także naszą galerię zdjęć: W gnieździe sokołów jest pierwszy potomek
