Internauci i internautki są zgodni: pomnik Lecha Kaczyńskiego tak naprawdę nie jest pomnikiem Lecha Kaczyńskiego. Do tego wniosku doprowadziła ich wnikliwa obserwacja odlanego z brązu oblicza prezydenta i zestawienie go ze zdjęciami polityka.
– To, że napisali, że to Lech, wcale nie znaczy, że to Lech – stwierdził użytkownik Kropka na portalu X.
Ktoś inny doszukał się podobieństwa odlanej twarzy do Czesława Kiszczaka, ktoś do Włodzimierza Lenina, jeszcze ktoś – tak jak radny Dariusz Sadowski podczas dyskusji nt. projektu pomnika przedstawionym na sesji rady miasta – do Kim Dzong Una.
Najczęściej jednak świeżo zamontowana i dopiero co odsłonięta rzeźba porównywana jest do kogoś spoza polityki – aktora Aleka Baldwina.
Przypomnijmy, pomnik Lecha Kaczyńskiego został ostatecznie ukończony 25 stycznia, a dwa dni później oficjalnie go odsłonięto. Wcześniej przez pół roku stał zakryty blaszanym płotem. O jego wzniesienie postarał się specjalny społeczny komitet z jego przewodniczącym marszałkiem województwa Jarosławem Stawiarskim, który od prywatnych osób uzbierał na monument ponad milion złotych. Żeby mógł tam stanąć, trzeba było czasowo usunąć stojący w pobliżu od lat pomnik ks. Idziego Radziszewskiego i zdobyć większość w radzie miasta (większość w samorządzie ma klub prezydenta związanego z PO, ale znalazła się trójka radnych, którzy poparli kolegów i koleżankę z PiS-u i poparli projekt: Jadwiga Mach, Zbigniew Targoński i Zbigniew Jurkowski). Natomiast żeby pomnik o wysokości 4,1 metra i długości 10 metrów zmieścił się na wyznaczonym miejscu, niezbędne okazało się wycięcie dwóch drzew.