Stado szczurów, jak to określa pan Krzysztof, pojawiło się w jego sklepie 7 lipca. Ale tajemnicą poliszynela jest, że gryzonie w kamienicy pomieszkują od lat. Sprzedawca zamknął sklep 13 lipca, a decyzja zapadła przez to, że nieproszonych gości bały się klientki. Brak pracy generuje brak zysku, a obecność szczurów generuje straty. Wg przedsiębiorcy dziennie sięgają 700-1000 zł.
– Bardzo duże straty materialne, zgłoszenia wszędzie gdzie można, trzy telefony do pani administrator i wizyta, pułapki różne, [ale] szczury mądre, dalej grasują. Nie mam już siły walczyć – brak pomocy z każdej strony na moje zgłoszenia – taka dziwna ale i nieprzyjemna sytuacja – żalił się pan Krzysztof w wiadomości do naszej redakcji.
Lokal, w którym znajduje się jego sklep, należy do miasta. A miasto o problemie wie, bo tylko w zeszłym tygodniu problem szczurów na Zamojskiej zgłosiły dwie osoby. Zarząd Nieruchomości Komunalnych zapewnia, że deratyzacja odbywa się tam zgodnie z harmonogramem. Nie zawsze przynosi oczekiwane efekty, ale prawdopodobieństwo ich uzyskania zwiększa się, jeśli w otoczeniu utrzymywany jest porządek i szczury nie mają łatwego dostępu do pożywienia.
Na Zamojskiej jednak odbędzie się ponowna deratyzacja. Być może jeszcze w tym tygodniu.