Informacja dla 78-latki wydawała się wiarygodna, bo rozmówca przedstawił się jako policjant. Zadzwonił, żeby uprzedzić ją, że nieznani sprawcy planują ją napaść i mogą mieć przy sobie broń. Uspokoił jednak, że policja chce zatrzymać potencjalnych napastników, po czym polecił, żeby wyłączyła komórkę.
Sama rozmowa odbywała się przez telefon stacjonarny. Rozmówca poprosił, żeby zadzwoniła pod numer alarmowy 112, a wtedy usłyszy potwierdzenie działań policji. Kobieta spełniła jego prośbę, wpisując trzy cyfry w trakcie trwającego połączenia. Wtedy po drugiej stronie zabrzmiał nowy głos, który powiedział, że faktycznie policja prowadzi taką akcję. Doradził, żeby przygotowała wszystkie oszczędności, które ma w domu.
Nie musiała długo czekać, aż ktoś złoży jej wizytę. Był to mężczyzna podający się za policjanta. Wziął od kobiety przygotowane 17 tys. zł i udał się z nimi rzekomo do radiowozu – tam miał je sfotografować i zabezpieczyć. Oddanie pieniędzy zapowiedział po schwytaniu przestępców.
Jeśli ktoś pomyślał, że w tym momencie ślad po „policjantach” zaginął, jest w błędzie. Kobieta po kilku godzinach odebrała kolejny telefon. Usłyszała dobre wieści: że akcja się udała i niedługo odzyska pieniądze. O tym, że została oszukana, zorientowała się, kiedy mijały kolejne godziny, a z oszczędnościami nikt się nie pojawił. Jak informuje prawdziwa policja, poszkodowana zawiadomiła służby dopiero po pewnym czasie.
– Po raz kolejny apelujemy o zachowanie szczególnej ostrożności i rozwagi w przypadku otrzymania tego typu telefonu. Funkcjonariusze nie informują telefonicznie o prowadzonych sprawach i nigdy nie żądają pieniędzy. Zanim pochopnie podejmiemy działanie, rozłączmy się i dajmy sobie czas na zastanowienie. Oszuści wywierają na nas presję czasową, wprowadzają do rozmowy element zagrożenia, co już powinno budzić nasze podejrzenia – mówi aspirantla sztabowa Agnieszka Marchlak z ryckiej komendy.