Afera rozgrywa się w mediach, odkąd Kurier Lubelski dotarł do nagrania ze spotkania dyrektorki Teatru Muzycznego ze związkami zawodowymi. Dziś do nagrania znowu trzeba specjalnie docierać, bo choć przez prawie tydzień było opublikowane w sieci, właśnie z niej zniknęło.
Najistotniejszą informacją, która padła podczas niespełna godzinnego spotkania pod koniec kwietnia, było, że:
– 1 stycznia przestaje istnieć Teatr Muzyczny w Lublinie i powstaje opera. Przestaje istnieć CSK, powstanie jedna instytucja, a kierować tą instytucją mam ja (…). Nie ma innych dyrektorów poza mną – mówiła Kamila Lendzion.
Związki zawodowe nie chcą opery
Na reakcję środowiska kultury w Lublinie nie trzeba było długo czekać. Przedstawiciele i przedstawicielki związków zawodowych z Filharmonii Lubelskiej i Centrum Spotkania Kultur już w pierwszych dniach maja napisali do zarządu województwa, podkreślając, że fuzja jest złym pomysłem. Powstała petycja „Ratujmy Filharmonię Lubelską”, a pomysłem marszałka Jarosława Stawiarskiego zaniepokojona jest też Polska Rada Muzyczna.
– Plany te budzą niepokój Rady. Jako niewystarczająco umotywowane i arbitralne, mogą stać się destruktywne dla kluczowych instytucji muzycznych i edukacyjnych od lat działających w Lublinie i dla Lubelszczyzny.
Zamysł utworzenia tak dużej instytucji jak teatr operowy, zwłaszcza jeśli wiąże się z poważnym ograniczeniem dotychczasowego życia muzycznego miasta, powinien być starannie przemyślany nie tylko w kwestiach administracyjnych, ale przede wszystkim merytorycznych – skoordynowany z lokalną historią, potencjałem i już istniejącą tkanką kulturową. Lublin ze swoimi tradycjami muzycznymi, teatralnymi, plastycznymi i tanecznymi, z tysiącami młodych odbiorców, jest szczególnym miejscem dla żywego dialogu kulturowego i ruchu poznawania poprzez sztukę. Warto zastanowić się, czy na skutek scalenia kilku instytucji w jedną ów twórczy pluralizm nie ulegnie redukcji. Doświadczenie pokazuje, że realizacja podobnych wizji w innych miejscach w Polsce i na świecie może powodować negatywne skutki dla lokalnego życia kulturalnego – napisano.
Marszałek w radiu mówi o „jakichś tworach”
Oliwy do ognia dolała wypowiedź marszałka w Radiu Lublin. Zmianę określił „łagodną fuzją, która jeśli dojdzie oczywiście do niej, będzie polegała tylko na zmianie nazwy. No i ewentualnie na zmianie dyrektorów, jeśli dojdzie do tego, jeśli w konkursie zostanie wyłoniony ktoś inny”. Ale to nie wszystko, co miał do powiedzenia o zarządzanej przez siebie instytucji.
– Słowo „opera” powoduje, że wchodzimy na wyższy poziom, i tylko tyle. W kwestii zatrudnieniowej nic się nie zmienia. (…) Ja uważam, że lepiej nazywać się Opera Lubelska i Filharmonia Lubelska niż jakieś twory: Teatr Muzyczny, filharmonia, Centrum Spotkania Kultur, bo tak, dla lublinian Centrum Spotkania Kultur (…) jest to już brand, marka. Jakie kultury tam się spotykają? No kultura przede wszystkim komercyjna, szanowni państwo. Już nie przeceniajmy. Kiedyś to (…) miał być tygiel kulturowy, czyli kultura polska, kultura kresowa, kultura ukraińska, kultura żydowska, kultura ormiańska – takie były idee. Ale szanowni państwo, życie toczy się poprzez komercję i filharmonia i opera świetnie wypełnia funkcję tzw. mitycznego Centrum Spotkania Kultur. Nie demonizujmy, no ktoś sobie wymyślił, jest w porządku. Ale to jest tylko zmiana nazwy i uważam, że jest to ładniejsza zmiana nazwy, bo każdy, kto będzie postrzegał lubelskie przez operę i filharmonię, to każdy wie, co to jest opera. Centrum Spotkania Kultur – enigmatyczna nazwa. (…) Lublin jest pięknym miastem 170 km od Warszawy, ale powinien mieć jakieś ambicje i o to w tym wszystkim chodzi.
Stwierdził też, że CSK to „instytucja przede wszystkim impresaryjna”, czyli taka, która zarabia na tym, że zewnętrzni organizatorzy wynajmują sale na własne wydarzenia.
„Być może jest pan wprowadzany w błąd”
W czwartek na biurko marszałka trafiło kolejne pismo, tym razem od grupy 40 pracowników i pracowniczek Centrum Spotkania Kultur. Dokument ma cztery strony, z których większość składa się z cyfr – to dane dotyczące pracy instytucji w 2022 r. Jak przyznają sami autorzy i autorki, napisali list, bo wypowiedź w Radiu Lublin odebrali jako „wyjątkowo krzywdzącą i niesprawiedliwą, tym bardziej, że dotychczas otrzymywaliśmy zewsząd pochwały, m.in. od UMWL za kompetencje, profesjonalizm i promowanie Województwa Lubelskiego” oraz ponieważ uznali, że „być może jest Pan wprowadzany w błąd, co do obecnej działalności naszej instytucji”.
Z pisma dowiadujemy się, że od połączenia CSK z Wojewódzkim Ośrodkiem Kultury pracuje w placówce 99 osób – i to nie tylko w Biurze Impresariatu. W 2022 r. taki zespół zorganizował ponad 1,6 tys. wydarzeń dla 700 tys. osób i jak zapewniają osoby autorskie pisma, w tym roku kalendarz wygląda pokaźniej. Zaznaczają też, że urząd marszałkowski na działalność w 2022 r. dał CSK nieco ponad 12 mln zł, przy czym koszt samego utrzymania budynku i pensje to 13,36 mln zł.
– Jak widać, bez zarabiania nie tylko nie byłoby możliwe utrzymanie budynku (przy czym trzeba pamiętać, że wszystkie gwarancje już się skończyły, zatem wszelkie naprawy CSK musi pokrywać ze swojego budżetu), ale także wymiana sprzętu niezbędnego nie tylko do funkcjonowania, jak również zapewnienia najwyższej jakości oferty i usług – piszą autorzy i autorki.
Podsumowują też, że CSK w 2022 r. zarobiło niecałe 21,9 mln zł, a rok zamknęło z ponad 2 mln na plusie.
List do marszałka kończą wyrażeniem gotowości na spotkanie, podczas którego chcieliby porozmawiać o przyszłości CSK. List do mediów natomiast, do którego dołączyli treść pisma do Stawiarskiego, podpisali jako „Pracownicy CSK / #RATUJMYCSK / #CSKCREW / #NIEWIDZIALNIWCSK”.