- Pomysł narodził się już dawno. Przeglądałem Internet, trochę o tym czytałem i sam robię mnóstwo rzeczy z drewna. Postanowiłem wykorzystać lokalizację podwórka i przy ogrodzeniu postawić właśnie taki „radar”. Miało to być w ramach żartu, ale później zauważyłem, że ludzie z obcych stron rzeczywiście zwalniają – mówi pan Grzegorz Borzecki, twórca „fotoradaru”.
Większość mieszkańców miejscowości jest bardzo zadowolona z pomysłu.
- U mnie jest spora wystawka różnych moich prac. Ludzie gratulują, że to się tak rozniosło – mówi pan Grzegorz.
Jednak zdarzają się wyjątki.
- Na ogół nikt nie ma problemu, ale raz ktoś wsadził kołek. Wielu znajomych pisze do mnie, że się nabrali – dodaje twórca „fotoradaru”.
Na szczęście, ingerencja niezadowolonego, nieznanego sprawcy nie uszkodziła na stałe karmnika.
To dziennikarze Radia Lublin wypatrzyli ten ciekawy „fotoradar”.
– Chłopak struga bardzo dużo fajnych, śmiesznych rzeczy. Teraz pomyślał, że zrobi budkę dla ptaszków w takim kształcie, który może nie każdemu się podoba. Ale myślę, że dla naszej miejscowości to było fajne, bo ludzie troszeczkę zwalniali – mówiła im sołtys Rokitna Grażynie Smyk.
Rzeczywiście pan Grzegorz jest znany ze swoich wyjątkowych prac, które przyciągają wzrok mieszkańców, ale nie tylko. Sam mówi, że to dla niego hobby, którym zajmuje się od lat.
Ale czy taka „instalacja” jest legalna?
– Jest poza pasem drogowym na terenie prywatnym. Postawienie karmnika nie jest w gestii policji i my nie mamy do tego tak naprawdę żadnych uwag. Przepisy regulują, w jaki sposób postawione są znaki drogowe. Jest kilka różnych dokumentów prawnych, które to regulują. W tym przypadku nie możemy mówić nawet o tym, że to znak, bo to po prostu budowla karmnika dla zwierząt – wyjaśniała Radiu Lublin młodsza aspirant Renata Szpakowska z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Podobnych urządzeń w Polsce może być już około 10. W województwie lubelskim taka atrapa fotoradaru jest ustawiona na przykład w Sobiborze (pow. włodawski).