Jak mówi nam Agnieszka Dados, rzeczniczka Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie, od 1 do 7 stycznia w województwie lubelskim stwierdzono ponad 11 tys. zachorowań i podejrzeń grypy. – Dokładnie zgłoszono i zarejestrowano 11 tys. 562 przypadki – informuje rzeczniczka. – To 33-proc. spadek w porównaniu z ostatnim tygodniem – dodaje.
Powodów do radości jednak nie ma. Najgorzej cały czas jest na oddziałach pediatrycznych. Brakuje łóżek dla dzieci z infekcjami. Wszystkich miejsc dla małych pacjentów w lubelskich szpitalach jest 648 łóżek. Zajętych jest 553. – Należy jednak pamiętać, że nie wszystkie przeznaczone są dla dzieci z infekcjami – mówi Lech Sprawka, wojewoda lubelski.
Pacjentów z chorobami wirusowymi jest bowiem aż 360: Najwięcej z grypą (86), z RSV (82), z COVID-19 (9). Na pozostałe infekcje w szpitalach leczonych jest 88 dzieci.
Jak deklaruje wojewoda, dyrektorzy szpitali przygotowani są jednak na więcej miejsc. Plan kryzysowy zakłada m.in. dostawki w innych oddziałach, także dla dorosłych.
– Gdyby zaszła potrzeba, możemy dodać 172 łóżka, włączając w to dostawki i przenoszenie łóżek na inne oddziały. Dzieci starsze mogą być hospitalizowane także na oddziałach dla dorosłych, jeśli będzie zgoda rodziców – tłumaczy Sprawka.
W razie konieczności do innych szpitali kieruje pacjentów Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Lublinie. – Oczywiście z poziomu oddziału ratunkowego i jeżeli nie jest zagrożone życie pacjenta, a my nie mamy wolnych miejsc – mówi nam Agnieszka Osińska, rzeczniczka USzD. Mowa o sąsiednich placówkach, m.in. w Lubartowie czy dawnym szpitalu Jana Bożego w Lublinie.
Według ekspertów, szczyt sezonu infekcyjnego dopiero przed nami. – Nie wiadomo, jak się to wszystko potoczy i rozwinie – mówi nam dr Barbara Hasiec, szefowa Dziecięcego Oddziału Zakaźnego Wojewódzkiego Szpitala Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Lublinie.
– Codziennie na oddziale jest pełne obłożenie – dodaje lekarka.
Dlatego warto się szczepić, ale też testować. – Zwłaszcza, że zaszczepionych jest mniej niż 3 proc. dzieci w Polsce – mówi dr Hasiec.
Testy combo u lekarza rodzinnego
W przychodniach już wkrótce wykonamy szumnie zapowiadane tzw. testy trzy w jednym. Pokażą zakażenie grypą (typu A lub B), RSV lub koronawirusem.
Filip Nowak, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, podpisał w poniedziałek zarządzenie o zasadach ich rozliczania z NFZ, który zapłaci pacjentowi zarówno za test, jak i jego wykonanie.
5 stycznia minister zdrowia, Adam Niedzielski, wydał rozporządzenie, dzięki któremu testy combo stały się świadczeniami gwarantowanymi w podstawowej opiece zdrowotnej.
– Rozporządzenie umożliwia wykonanie u lekarza rodzinnego testu, który zidentyfikuje, czy jest to wirus grypy, koronawirus, czy wirus RSV – podkreślał szef resortu zdrowia.
Dodatkowo, do wszystkich poradni POZ został wysłany komunikat z prośbą zamawiania testów, które nie tylko mają ułatwić i przyspieszyć diagnozę, ale i wyeliminować nadmiernie stosowaną antybiotykoterapię.
– Antybiotyki nie działają na wirusy, lecz na bakterie – mówi prof. Mastalerz-Migas, krajowa konsultantka w dziedzinie medycyny rodzinnej, apelując zarówno do lekarzy, aby nie wypisywali antybiotyków w przypadku infekcji, jak i pacjentów, aby ich nie oczekiwali.
Polecany artykuł: