W poniedziałek wczesnym rankiem miał miejsce zmasowany atak Rosji na Ukrainę, wymierzony przede wszystkim w ukraińską infrastrukturę energetyczną, także w obwodach położonych przy granicy z Polską. Dowódca operacyjny gen. Maciej Klisz i rzecznik Dowództwa ppłk Jacek Goryszewski poinformowali, że podczas tego ataku na radarach wykryto obiekt, który wleciał w polską przestrzeń powietrzną na głębokość ok. 25 km. Do zdarzenia doszło o godzinie 6.43 na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród. Do tej pory na terenie gminy Tyszowce w województwie lubelskim trwa poszukiwanie rosyjskiego obiektu. We wtorek w akcję zaangażowanych było ponad stu żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej.
Dotarliśmy do świadka z gminy Tyszowce, który miał widzieć przelatujący obiekt
Naszej reporterce, Karolinie Stachacz, udało się dotrzeć do świadka, który na własne oczy widział poszukiwany obiekt. Jak ustaliła, pani Agnieszka w poniedziałek przed godz. 7.00 wychodziła do pracy, to wtedy nad Lubelszczyzną słychać było poderwane myśliwce, w związku z atakiem Rosji na Ukrainę. Szukając ich wzrokiem, zauważyła bliżej nieokreślony obiekt. Nie był duży, ale dało się dostrzec go z ziemi. Przyznaje, ze miał skrzydła, przypominające wachlarze i był okrągły:
- To nie był balon. Leciał wysoko, tak jak latają helikoptery. Płynęło, swobodnie leciało - mówi pani Agnieszka, mieszkająca w gminie Tyszowce.
Wojsko nie wyklucza, że obiekt ten mógł nie spaść na terenie Polski, tylko poleciał dalej lub zawrócił, ale systemy radiolokacyjne nie były w stanie tego zaobserwować.
Poszukiwania rosyjskiego obiektu powietrznego w gminie Tyszowce. Zobacz zdjęcia
Przestrzeń powietrzna Polska została znowu naruszona
To nie pierwszy raz, kiedy rosyjski obiekt wojskowy przekroczył polską przestrzeń powietrzną. W listopadzie 2022 roku we wsi Przewodów w woj. lubelskim spadł pocisk, zabijając dwie osoby. Z kolei w grudniu tego samego roku rosyjska rakieta Ch-55 spadła w lesie nieopodal Bydgoszczy, a o znalezieniu jej szczątków poinformowano w kwietniu 2023 r.