- Bardzo zależy nam na tym, żeby rodzice mogli zaprowadzić dzieci do szkół i pójść do pracy, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że ta sytuacja z kwietnia i maja była dla nas wszystkich strasznym problemem - mówi zastępca prezydenta Lublina. - Jeżeli pojawiają się pytania o nauczanie hybrydowe, czy nauczanie zdalne, to my zawsze mówimy: wszystko się może wydarzyć, jak najbardziej jesteśmy do tego przygotowani, ale potrzebna nam do tego pozytywna opinia sanepidu.
Formalny wniosek o nauczanie hybrydowe lub zdalne można złożyć, gdy na terenie szkoły istnieje zagrożenie epidemiczne lub gdy pojawi się tam osoba ze stwierdzonym koronawirusem.
- Żeby do takiej sytuacji doszło, placówki muszą zacząć funkcjonować - dodaje Banach. - W związku z tym, my spodziewamy się, że już w pierwszym tygodniu mogą pojawiać się takie wnioski, bo pojawią się takie osoby, ale na pewno nie można tego zrobić przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Lubelskie szkoły zrealizowały większość wytycznych ministra edukacji narodowej, ale także wprowadziły swoje własne rozwiązania.
- Zaangażowanie naszych dyrektorów jest olbrzymie - mówi Ewa Dumkiewicz-Sprawka, dyrektor Wydziału Oświaty i Wychowania Urzędu Miasta Lublin. - Podam przykład Szkoły Podstawowej nr 40, która doszła do wniosku, że wydłuża naukę do godziny 17:00 i w swojej pracy robi godzinną przerwę, po to, aby zdezynfekować sale lekcyjne i korytarze. Przykład Szkoły Podstawowej nr 51: zostały wstawione w stołówce szkolnej ekrany, żeby dzieci swobodnie mogły zjeść posiłki przy własnym stoliku, który jest oddzielony ekranem od drugiego stolika.
W Lublinie w nowym roku szkolnym będzie kształcić się ponad 58 tysięcy uczniów.