Do parafii Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego w Szczałbie należą miejscowości: Szczałb, Ruda, Burzec i Zimna Woda. W 2019 roku była tam zmiana proboszcza i wtedy pojawił się tam ks. Andrzej. Jego początki były bardzo udane i wielu parafian cieszyło się z pojawienia się kapłana, ponieważ liczyli, że młodszy duchowny przysłuży się parafii. Zamieszkał on na plebanii z gosposią Anną i niedługo później rozpoczęły się problemy.
Sprawa ze Szczałbu nagłośniły ogólnopolskie media. Wszystko zaczęło się jednak od listu, którzy dostali dziennikarze Super Expressu:
– Proboszcz ciągle naciska na parafian, żeby płacili pieniądze na jego gospodynię. Jeżeli nie zapłaciłeś, to proboszcz nie odprawi zamówionych przez Ciebie intencji, jakby Msza należała do niego. Dowiedzieliśmy się z ogłoszeń, że pani Ania będzie chodziła z opłatkami i także ze swoim zeszytem. Jeżeli nie zapłaciłeś 160 zł, nie „kupisz” opłatka. To, co się tutaj dzieje, jest jedną wielką patologią – napisali autorzy listu.
Kobieta zaczęła zajmować się ważnymi sprawami dla parafii. Dorabiała jako florystka, co później jawiło się, jako problem dla wspólnoty wiernych:
- Wyszło coś takiego, że ona miała niemalże monopol na dekorowanie kościoła. Nikt inny nie mógł tego robić, bo gdy ktoś chciał wziąć własnego florystę, to ksiądz i gospodyni robili mu "pod górkę". Niechętnie wpuszczali innych florystów do kościoła, a jak już wpuścili, to z dużymi oporami, po wielkich dyskusjach i negocjacjach – tłumaczą parafianie portalowi lukow24.pl.
W tle pojawiły się także konflikty księdza z organistą, który musiał zrezygnować z pracy. Zaraz później pani Ania dostała funkcję „zakrystianki”. Rada parafialna nie chciała zgodzić się na obsadzenie gospodyni w tej roli, ale w końcu ulegli namową proboszcza. Wówczas ksiądz zarządził, że nie będzie już konieczności sprzątania kościoła przez parafian, bo zajmie się tym pani Ania, ale jednocześnie wymaga, aby zapłacili oni 160 zł za rok takiej „usługi”.
Okazało się, że kto nie da pieniędzy, to będzie miał problem z dostaniem zaświadczenia do bierzmowania albo chrztu, a nawet zamawiania mszy za zmarłego. Parafianie też zauważyli, że takich finansowych ustępstw dla pani Ani jest więcej. Kolejna opłata, którą proboszcz pobiera, ma pokryć „usługę” odmówienia różańca za zmarłego przed mszą pogrzebową. Wiele osób też zauważyło, że ksiądz i jego gospodyni zaczęło jeździć nowymi samochodami.
- Jeżeli tak kocha Panią Anię, to niech z nią odejdzie i sobie żyje. Nikt mu nawet już nie wypomina, że tylko po przyjściu zmienił i swój i Pani Ani samochód na Hyundaie z salonu. Piszemy, dlatego, że mamy dosyć już takiej sytuacji - Kościoła, Mszy opartych tylko na pieniądzach i Pani Ani – żalą się parafianie w liście dla Super Expressu.
W związku z zaistniałą sytuacją wiele osób zrezygnowało w uczestnictwie w mszach w swoim kościele i jeżdżą do innych parafii.
Co jednak na to kuria?
- Każda parafia w Diecezji Siedleckiej winna mieć podpisaną umowę z pracownikami kościelnymi. Nie jest mi wiadomym, czy wspomniana osoba jest zatrudniona jako zakrystianka (kościelna). Jeśli tak, to każda parafia samodzielnie reguluje sprawę finansowania osób zatrudnionych (w tym mieści się podjęta przez Radę Parafialną decyzja o składkowym finansowaniu kościelnego). Informuję również, że nie ma możliwości uzależniania sprawowania Mszy św. w jakiejkolwiek intencji od aspektów finansowych (niezależnie czy chodzi o stypendium mszalne, czy inne opłaty). Nie posiadam informacji, aby parafianie z parafii Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego w Szczałbie zwracali się w tej sprawie do Kurii Siedleckiej - napisał ks. Jacek Wł. Świątek, rzecznik prasowy siedleckiej kurii.
Zobacz także: Ciepła zupa dla każdego! Ruszyła kolejna edycja Food Not Bombs Lublin