Zgłoszenie dotyczące zderzenia osobówki z ciężarówką wpłynęło do operatora Centrum Powiadamiania Ratunkowego w minioną środę po południu. Zgłaszający przekazał, że w wyniku wypadku, do jakiego doszło na ul. Sadowej w Zamościu poszkodowane zostały dwie osoby. Na miejsce ruszyła załoga pogotowia ratunkowego, dwa zastępy straży pożarnej oraz policyjny patrol. Po przyjeździe we wskazaną lokalizację okazało się jednak, że żadnego zderzenia pojazdów tam nie było.
– Służby nie odnalazły tam poszkodowanych, nie było również samochodów uczestniczących w wypadku. Mundurowi sprawdzili okolice, tam też nie ujawnili śladów zdarzenia – relacjonuje asp. szt. Dorota Krukowska-Bubiło, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
14-latek z pow. zamojskiego zaalarmował służby o wypadku, którego nie było
Policjanci próbowali oddzwonić do zgłaszającego, by wyjaśnić całe zajście, ale ten nie odbierał telefonu. Mundurowi ustalili więc dane właściciela numeru i wysłali w miejsce jego zamieszkania drugi patrol.
– Zaskoczony wizytą policjantów właściciel numeru potwierdził, że numer jest zarejestrowany na niego, jednak użytkuje go jego syn. Nieletni był w domu, w rozmowie z mundurowymi przyznał się do tego, że wracając ze szkoły bez powodu zadzwonił na numer alarmowy powiadamiając o wypadku, do którego nie doszło. 14-latek nie potrafił wyjaśnić powodów swojego bezmyślnego postępowania – opisuje rzeczniczka zamojskiej komendy.
Co grozi za bezpodstawne wezwanie służb ratunkowych?
Zgodnie z obowiązującym prawem, osobie, która poprzez fałszywą informację „wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej, organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia” grozi kara grzywny do 1,5 tys. zł, ograniczenia wolności, a nawet aresztu. W przypadku, gdy działanie takie spowodowało wykonanie niepotrzebnej czynności, sąd może również nakazać zapłatę 1 tys. zł nawiązki. Sprawą 14-latka z powiatu zamojskiego, który zaalarmował służby o zmyślonym przez siebie wypadku, zajmie się natomiast sąd rodzinny.