To o ponad 2 miliony więcej niż jest w stanie przeznaczyć na ten cel miasto, które miało zabezpieczone 5,5 miliona złotych. Teraz opcje są dwie: przetarg zostanie unieważniony i ogłoszony ponownie lub urzędnicy dorzucą brakującą kwotę. Decyzji jednak jeszcze nie ma.
- Aktualnie będzie prowadzona analiza poprawności złożonej oferty. Dopiero po zakończeniu badania dokumentów będą podejmowane dalsze decyzje. Brakuje ponad 2 milionów złotych - mówi Justyna Góźdź z biura prasowego lubelskiego urzędu miasta.
Urzędnicy liczyli, że tym razem postępowanie uda się rozstrzygnąć. To już drugi przetarg na obsługę publicznych jednośladów. W poprzednim nie zgłosił się nikt.
Możliwe, że pomogła zmiana pewnych warunków umowy. To m.in. zmniejszenie kar umownych za uruchomienie systemu. Fiasko przetargu przewidywali działacze lubelskiego Porozumienia Rowerowego, którzy już w czasie trwania poprzedniego postępowania zauważali, że wymogi, jakie stawiają lubelscy urzędnicy są zbyt duże.
- Wymogi zostały potem znacznie "poluzowane" - mówi Krzysztof Kowalik z Porozumienia Rowerowego - Urząd wziął na siebie m.in. uzgadnianie lokalizacji z biurem Miejskiego Konserwatora Zabytków, zniknął też wymół zatrudniania pracownik na podstawie umowy o pracę.
To jednak nie pomogło.
- Po raz kolejny będziemy apelować do miasta, aby te środki przeznaczyć na infrastrukturę rowerową, to bardziej przysłuży się mieszkańcom niż Lubelski Rower Miejski. Dróg rowerowych wciąż brakuje, zwłaszcza w centrum, a to właśnie w ten sposób można najskuteczniej zachęcić do zmiany nawyków i wybierania roweru na co dzień. Warto dodać, że w ubiegłym roku w Lublinie powstało zaledwie 100m infrastruktury rowerowej, a w porównywalnej wielkości miastach, jak Bydgoszcz czy Szczecin, nawet 10 kilometrów - wyjaśnia Kowalik.
Start systemu Lubelskiego Roweru Miejskiego, w przypadku korzystnego rostrzygnięcia postępowania, był planowany na początek czerwca.