WYWIAD

Lubelski profesor o swoim hobby. Ma w kolekcji ok. 174 tys. obiektów

2025-02-06 16:49

Może być żółty, biały lub pleśniowy. Ser w różnych formach ma wielu miłośników. Jednak są też tacy, dla których smak nie ma tak dużej roli jak etykietka tego mlecznego produktu. Profesor Marek Kosmulski z Politechniki Lubelskiej od ponad pół wieku zgromadził w swojej kolekcji około 174 tysiące takich etykiet.

AW: Jest pan kolekcjonerem dość nietypowym. Mógłby przedstawić pan swoje zainteresowanie?

Profesor Marek Kosmulski: Jest to w ogóle nietypowe, że ktokolwiek kolekcjonuje jakieś przedmioty fizyczne w tej chwili. Jak miałem 10 lat, to jeżeli nie 3/4, to przynajmniej 2/3 chłopaków zbierało znaczki, a ci co nie zbierali znaczków, to zbierali etykietki z zapałek i podobne rzeczy. W tej chwili się tego nie robi. Także to jest przykre, że kolekcjonerstwo etykiet serów zanikło, ale zanikły też o wiele bardziej szlachetne i o wiele bardziej rozbudowane dziedziny kolekcjonerstwa.

AW: W swojej kolekcji ma pan 174 000 etykiet. Dokładną liczbę na pewno pan zna.

MK: Zacznijmy od tego, że te liczby są z pewną dokładnością, bo jednak można się pomylić przy tak dużej liczbie. To jest raz. Dwa, co to jest etykieta w kolekcji.. Ja wiem ile etykiet jest faktycznie w kolekcji, a poza tym leży sterta nieprzejrzanych etykiet, których część być może będzie nowych. No i leży kilka kilogramów sera w lodówce, które są też z etykietami. A więc te etykiety są, można powiedzieć, przedmiotami kolekcjonerskimi in spe, ale też nie wiem ile ich będzie tak naprawdę.

AW: Od 57 lat pan się tym zajmuje. To według moich wyliczeń około ośmiu etykiet dziennie. Chyba trzeba trochę czasu na to poświęcić?

MK: Jest to prawda. Tylko tyle, że to się nie rozkłada równomiernie na ten cały okres. Okres świetności już ma moja kolekcja za sobą. Było tak, że rzeczywiście tych kolekcjonerów było mnóstwo. Myśmy wymieniali etykietki i zdarzało się, że na przykład od jednego kolekcjonera dostawałem list, gdzie miałem na przykład 50 albo 100 nowych etykietek w jednym liście, a następnego dnia przyszedł kolejny. Ale te czasy mam już za sobą. W tej chwili głównym źródłem to są serki kupowane w sklepie, etykiety dostarczane przez znajomych, przez rodzinę, a z innymi kolekcjonerami, to te kontakty są słabe. W dawnych czasach najbardziej mnie fascynowały etykietki zagraniczne z tego powodu, że etykietki polskie były takie szare, smutne, takie byle jakie. Wówczas jak ja zaczynałem, czyli lata 60, początek 70, to był kolosalny kontrast pomiędzy etykietkami, nie tylko serów, ale w ogóle produktów konsumpcyjnych na zachodzie i w Polsce. I tak było przez jakiś czas, ale jakieś 20, 30 lat temu postanowiłem się skoncentrować na serach polskich. I w tej chwili jednak najbardziej mnie interesują opakowania serów polskich, a dużo tutaj radości dostarczają mi lokalni producenci, gdyż te małe firmy powstają w różnych miejscach. Część z nich nie etykietuje serów, część etykietuje i te etykiety czasami są bardzo ozdobne, czasami są takie, powiedziałbym proste jak zwykły wydruk na drukarce, taki który sam mógłbym w domu zrobić. Niemniej jednak jest tego wielka rozmaitość i też stanowi to jakąś dokumentację historii tych naszych serów zagrodowych, dlatego że jedne z tych firm przetrwają, a inne po prostu kończą działalność. 

AW: Właśnie, jeżeli chodzi o rodzinę, to ona jest bardziej wspierająca czy bardziej jest jednak trawiąca?

MK: Pod tym względem rodzina jest wspaniała. Na przykład moja żona, wówczas in spe, wiele lat temu, będąc na wyjeździe w Niemczech, kiedy to jeszcze w czasach dawnych, kiedy to jeszcze pensja profesora była tam w granicach 10 dolarów USA, tak bardzo mnie kochała, że przywiozła mi sporo etykiet z serów. Wśród nich był również ser, który wydał jej się obrzydliwy i nie mogła go zjeść, ale etykietę przywiozła.

AW: Która z tych etykiet dla pana ma największą wartość jako kolekcjonera? Czy jest taka?

MK: Nie, zdecydowanie nie ma. Jest wiele etykiet, za którymi stoją śmieszne, czasami smutne, a czasami zabawne historie. Cała kolekcja ma pewną wartość, ale pojedyncza etykieta to po prostu śmieć.

AW: A taka śmieszna historia, która przychodzi panu do głowy?

MK: Na przykład parę lat temu zgłosił się do mnie pan, który opracowywał monografię na temat ważnego grafika i ten grafik między innymi zaprojektował etykiety serów. Zaprojektował je wiele lat, bo to już jest osoba nieżyjąca. I ten właśnie autor tej monografii zgłosił się do mnie, czy ja nie mam takich etykiet, pokazał mi jeden przykład. To ja mu wysłałem 10 czy 20 podobnych. Oczywiście nie były to jedyne egzemplarze, tylko to były egzemplarze podwójne. Zobaczymy. Nie wiem czy ta monografia się ukazała, czy może się nie ukazała, bo też z tymi planami wydawniczymi bywa różnie. Czy może się ukazała, a zapomniał o tym, że mi obiecał tamtą monografię przysłać, niemniej jednak jest to przykład, że taka kolekcja mogła pomóc komuś w sposób całkowicie zaskakujący.

WERSJA FB_ Tatarzy parzą kawę w Lublinie

AW: Sera w lodówce ma pan parę kilogramów, zdążył pan wspomnieć. Czy to w takim razie to zainteresowanie wpływa też na pana dietę?

MK: Niestety tak, ponieważ nie jest to zdrowe, ale cieszę się, że nie kolekcjonuje etykiet z papierosów albo z napojów alkoholowych.

AW: Czy taka kolekcja zajmuje dużo miejsca w domu?

MK: Dużo miejsca. W całym pokoju od podłogi do sufitu są regały, a na tych regałach są segregatory. Także nie jest to na pewno hobby na małe mieszkanie.

AW: Mówił pan o tym, że skupia się teraz na tych produktach regionalnych. Czy jest też jakiś, na który pan ostrzy sobie zęby, jakiś zagraniczny, coś czego panu brakuje?

MK: Wielu mi brakuje. Jak ja wejdę na przykład na eBaya to widzę dziesiątki, a może i setki etykiet, których nie mam w kolekcji, ale nie mam aż takiego parcia na to, żeby mieć w kolekcji wszystkie etykietki, bo i tak wiem, że to jest nierealne. Czyli w tej chwili można powiedzieć, że dbam o stosunek ceny do efektu i dysponując ograniczonymi zasobami, robię tak, by uzyskać najlepszy efekt.

AW: Czy da się zarazić innych takim zainteresowaniem?

MK: Zarazić się nie da, bo tak statystycznie, to wszystko idzie w dół. Kontaktów miałem kiedyś bardzo dużo. W tej chwili część moich kontaktów jest już na tamtym świecie. Część, z powodu wieku i problemów ze zdrowiem, po prostu to zarzuciła. Natomiast mam pojedyncze kontakty. Tylko tyle, że w tej chwili to są może łącznie ze trzy osoby, z którymi regularnie koresponduję i wymieniam etykiety.

AW: Jest pan poniekąd specjalistą, może niekoniecznie od sera, ale na pewno od etykiet. Jaki ser jest najlepszy?

MK: Taki, od którego jeszcze nie mam etykiety.

Lublin Radio ESKA Google News
Autor:

Zobacz także naszą galerię zdjęć: Romuald Lipko spoczywa na cmentarzu w Lublinie. Tak wygląda grób kompozytora