Badania prowadzono od 2004 roku. Wynalazek opatentowano w 2009 roku. Autorkami projektu są prof. dr hab. n. farm. Grażyna Ginalska i dr hab. n. farm. Anna Belcarz z Uniwersytetu Medycznego. Na potrzeby komercjalizacji badań i sprawnego wprowadzenia produktu na rynek w 2011 roku zawiązano spółkę.
Teraz flexiOss, tzw. sztuczna kość, produkt nad którym pracował zespół lubelskich naukowców, będzie stosowany na szeroką skalę - mówi Radiu Eska prof. Anna Belcarz.
- Już pomaga szerokiej rzeszy pacjentów. Jest to materiał kościozastępczy. Jest to wyrób, który możemy implantować do ubytku w tkance kostnej i po upływie czasu spodziewamy się, że wyrób ten zostanie zastąpiony przez tkankę własną pacjenta - wyjaśnia prof. Belcarz.
To proces wielomiesięczny i wieloetapowy. Jednak głównym celem jest całkowita adaptacja z ciałem pacjenta.
Jak rusztowanie
Preparat wygląda jak pumeks. - Trochę chropowaty w dotyku, ale taki ma być, bo ze względu na porowatość nadaje się na rusztowanie do wzrostu tkanki kostnej. Najczęściej aplikuje się poprzez zmoczenie wcześniej w płynie, typu osocze, krew pacjenta albo w sterylnej soli fizjologicznej, materiał staje się wówczas bardziej elastyczny. Można go naginać, upychać, wypychać - dodaje profesor.
Do tej pory lubelska sztuczna kość pomogła około siedemdziesięciu pacjentom. - Trzeba oddzielić pacjentów z badań klinicznych i eksperymentów. Zabiegi eksperymentalne były bardziej skomplikowane. Nasz produkt był stosowany u osób, którym groziła amputacja. Wystarczy podać przykład pacjentki, która przeszła czternaście zabiegów w ciągu czterech lat, w tym dwie operacje zagranicą. Wszyscy nasi pacjenci operowani eksperymentalnie i pięć lat temu, i rok temu, a to było ponad 40 zabiegów, czują się dobrze. Mamy dobre rezultaty - mówi nam Maciej Maniecki prezes lubelskiej firmy Medical Inventi.
Certyfikacja i nowe możliwości
- To certyfikat, który umożliwia wprowadzenie produktu na rynki zagraniczne. To milowy krok w historii naszego projektu. Potwierdziliśmy, że produkt jest dobry i bezpieczny. Teraz możemy go udostępniać na szeroką skalę - dodaje Maciej Maniecki.
Na razie sztuczna kość produkowana będzie w warunkach laboratoryjnych. Pod koniec roku, w Rzeszowie ma ruszyć masowa, autorska linia produkcyjna, która pozwoli na wprowadzenie wyrobu na rynki zagraniczne.
Od września produkt ma być dostarczony do polskich szpitali. Na początku przyszłego roku trafi na rynki zagraniczne, m.in. Unii Europejskiej. Chodzi o kliniki z Niemiec, Austrii, Norwegii czy Węgier.
Jak tłumaczy prezes spółki, ma to m.in. umożliwić i ułatwić jego sprzedaż na rynki arabskie i azjatyckie. Firma stara się także o certyfikat, umożliwiający wejście z kompozytem na rynek amerykański.
Koszt materiału w zabiegu wynosi od 500 do 1000 złotych. W Polsce taka procedura jest refundowana. Wykorzystanie ekologicznego tworzywa skraca czas rekonwalescencji i rehabilitacji, przy tym jest bezpieczne.
Ortopedia, onkologia, stomatologia i weterynaria
Produkt stosowany jest głównie w ortopedii. To zabiegi pourazowe, po wypadkach np. komunikacyjnych. - Szczególnie mamy tu na myśli ubytki kostne powstałe w wyniku złamań. Kompozyt nadaje się również do uzupełnienia ubytków kostnych po wyłuszczeniu cyst - mówi prof. Belcarz.
Lubelscy naukowcy pracują już nad projektem wykorzystania go w onkologii. Chodzi m.in. o guzy kości. - Mamy nadzieję, że będzie się nadawał do uzupełnienia ubytków po wyłuszczeniu nowotworów. Weryfikujemy właśnie tę hipotezę - dodaje profesor. - Następne obszary do zagospodarowania to stomatologia i weterynaria - tłumaczy prezes Maniecki.