Zacznijmy jednak od początku. Zarobki absolwentów i absolwentek, którzy właśnie ukończyli szkoły wyższe i wchodzą na rynek pracy, są niższe od przeciętnego wynagrodzenia o prawie dwa tysiące złotych. Eksperci i ekspertki Programu Kariera Polskiej Rady Biznesu przeanalizowali dane zebrane w ogólnopolskim systemie monitorowania Ekonomicznych Losów Absolwentów szkół wyższych dla 12 miast w kraju.
Stąd właśnie wiadomo, że osoby, które ukończyły studia w 2021 r. (najświeższe dane zebrane w systemie), zaraz po uzyskaniu dyplomu zarabiały średnio 4 403,45 zł brutto, podczas gdy średnie wynagrodzenie w Polsce wynosiło wtedy 6 346,15 złotych.
Najwyższe zarobki po studiach
Na najwyższe zarobki mogą liczyć ci, którzy właśnie opuścili mury uczelni w Warszawie – średnio 5 309,57 zł. O prawie 460 złotych mniej dostawali na start absolwenci i absolwentki szkół wyższych z Górnego Śląska i Zagłębia. Ich przeciętne zarobki to 4 850,97 zł. Natomiast osoby, które zamknęły za sobą drzwi uczelni wrocławskich, otrzymywały na konto 4 616,24 zł miesięcznie.
Najgorzej wśród analizowanych miast wygląda sytuacja w Lublinie. Absolwentom i absolwentkom tutejszych szkół wyższych wypłacana jest pensja 4 050,61 złotych. Tylko o niecałe dwa złote więcej wynosi wynagrodzenie osób z dyplomem z Krakowa. Ci zaś, którzy zdobyli tytuł zawodowy licencjata lub magistra w Białymstoku, dostaną 4 091,64 złotych.
– Wielu studentów podejmuje pracę jeszcze podczas pobierania nauki i fakt, że dopiero co zdobyli wyższe wykształcenie, wcale nie oznacza, że są nowicjuszami na rynku pracy. Inaczej ich zarobki byłyby jeszcze niższe. Dlatego tak ważne jest, żeby już na studiach brać udział w stażach i w ten sposób zdobywać doświadczenie – zaznacza twórca i szef Programu Kariera, wiceprezes Polskiej Rady Biznesu Marian Owerko.
Świeżo upieczeni absolwenci i absolwentki z tytułem licencjata zarabiali przeciętnie 4 057,52 złotych. Ci, którzy ukończyli studia drugiego stopnia, już dużo lepiej – ich średnie pensje to 4 834,99 zł. To więcej niż osoby po jednolitych studiach magisterskich, których średnia wynagrodzeń wyniosła 4 236,11 złotych.
Najbliżej średniej zarabiali licencjaci z Olsztyna – ich zarobki wyniosły przeciętnie 4 023,62 zł. Więcej zarabiali absolwenci studiów pierwszego stopnia z Wrocławia, Szczecina, metropolii górnośląsko-zagłębiowskiej i Warszawy. W przypadku dwóch ostatnich ośrodków miejskich licencjaci i licencjatki z tamtejszych uczelni dostawali więcej niż średnia dla wszystkich stopni studiów w analizowanych miastach. Gorzej wyglądało to jednak u osób z Poznania, Trójmiasta, Łodzi, Bydgoszczy i Torunia, Krakowa, Białegostoku i Lublina, które musiały zadowolić się zarobkami niższymi od średniej dla badanych miast.
Analiza wykazała, że w przypadku niektórych ośrodków akademickich wynagrodzenia absolwentów i absolwentek jednolitych studiów magisterskich były niższe od tych, które otrzymywali ich koledzy i koleżanki po ukończeniu studiów I stopnia. Tak było w przypadku Krakowa, Olsztyna, Warszawy i Lublina.
– Kształcenie magistrów w trybie jednolitym dotyczy tylko wybranych kierunków. Absolwenci kierunków medycznych i weterynaryjnych otrzymują na wczesnych etapach kształcenia niższe stawki niż ogół studentów. Wbrew stereotypowi, również początkujący prawnicy i psycholodzy nie zarabiają wiele – wyjaśnił Owerko.
W siedmiu badanych ośrodkach miejskich zarobki studentów i studentek w 2021 r. były niższe niż rok wcześniej. Największy spadek odnotowano w Białymstoku – tu pensje stopniały o 327,56 zł. Mocno dostali po kieszeni też absolwenci i absolwentki uczelni z metropolii katowickiej – średnio o 216,08 zł w porównaniu z rokiem poprzednim, w tym najwięcej osoby, które właśnie ukończyły jednolite studia magisterskie w tamtejszych uczelniach – o 537,15 zł. Trzycyfrowy spadek wynagrodzenia (145,39 zł) odczuli także studiujący w Lublinie.
Owerko przypomniał, że rok 2021 był czasem pandemii.
– Najmocniej ją odczuły ośrodki typowo akademickie, w których nie ma mocno rozwiniętego przemysłu oraz zaawansowanych usług, za to silne są gastronomia, sektor hotelarski i handel. To branże, których funkcjonowanie wówczas było zawieszone, a w których najczęściej pracują studenci. Zebrane dane pokazują, że nierzadko zostają w nich po uzyskaniu dyplomu – podkreślił.
Dodał, że budowanie kariery to proces długotrwały. Dlatego rzadko kiedy moment odebrania dyplomu uczelni pokrywa się ze zmianami ścieżki zawodowej.
– Sęk w tym, żeby zawodową przygodę zacząć w miarę wcześnie i lata studiowania wykorzystać na sprawdzenie się w różnych zawodach i branżach. To nie tylko sposób na zdobycie doświadczenia, ale także na znalezienie odpowiedzi na pytanie: Co chcę robić w życiu? – podsumował.
Polecany artykuł: