To źle, bo jak przekonują eksperci, tracimy odporność, a jesień i kolejna fala pandemii COVID-19 zbliżają się wielkimi krokami.
Tymczasem w województwie lubelskim nie ma kogo szczepić. Tylko jeden z największych punktów w Lublinie właściwie nie przyjmuje pacjentów. - Nasz punkt szczepień organizuje szczepienia raz-dwa razy w tygodniu z powodu małego zainteresowania - komentuje nam Alina Pospischil, rzeczniczka Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie. - Tak jest od wielu miesięcy - dodaje.
Powody? Jak zawsze różne: - Nie szczepię się. Nie wierzę - mówi mieszkanka Lublina. - Wzmacniam odporność naturalnie - dodaje inna. - Dopiero planuję wakacje. Nie myślę jeszcze o jesieni - słyszymy.
Jedynie pojedyncze osoby przyjmują pierwszą, drugą lub trzecią dawkę. - Zainteresowanie jest znikome - zauważa Pospischil. Nieco więcej chętnych jest na dawkę czwartą. W sierpniu zastrzyk przyjęło w placówce ponad 300 osób. - Najwięcej po 60. roku życia, następnie lekarzy i pielęgniarek - wymienia rzeczniczka szpitala przy Jaczewskiego.
Brakuje nie tylko chętnych na szczepienia, ale i konkretnych działań rządu: twierdzi prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska, wirusolożka z UMCS. - Rządzący powinni mieć pomysł na rozsądną kampanię na jesień. Te, które były do tej pory, np. słynna loteria, nie udały się - podkreśla.
- Chodzi o zabezpieczenie pacjentów, nie wiemy, w jakim kierunku pandemia się rozwinie - mówiła w rozmowie z nami specjalistka.
Czwartą dawkę szczepionki przyjmują na razie seniorzy, osoby z obniżoną odpornością i pracownicy ochrony zdrowia. Jeszcze w tym tygodniu Europejska Agencja Leków ma potwierdzić, czy preparat podawany będzie wszystkim dorosłym. Eksperci pracują też nad aktualizacją zastrzyku. Dotychczasowe były przygotowane jeszcze w oparciu o wirus z Wuhan.