Jak informuje gazeta, mieszkańcy i mieszkanki okolicy, w której spadła rakieta, nie wykluczają złożenia pozwu zbiorowego. Poważnie rozważają tę możliwość, jeśli ich pisma z prośbą o wsparcie urzędu wojewódzkiego nie przyniosą efektu. Osoby mieszkające w pobliżu tragedii, w której zginęło dwóch mężczyzn, wyliczyły gazecie, jakich strat jeszcze nie udało im się naprawić. Pani Elżbieta poskarżyła się, że odłamki rakiety wypchnęły okno i zbiły szklane prześwity na klatce schodowej, a pani Bożena – że wybuch zniszczył okno w jej mieszkaniu. Gazeta Wyborcza Lublin dotarła też do pani Małgorzaty, która co prawda dostała wsparcie na naprawę uszkodzeń (sufit, dwa okna, drzwi wejściowe, budynek gospodarczy i szyba w samochodzie), ale w niewystarczającej wysokości: 8,5 tys. zł.
– Na dobrą sprawę to dostaliśmy jałmużnę – powiedziała gazecie. – Ten pan, co przyszedł robić kosztorys, nie wiedział nawet, ile kosztuje jedno okno. Naprawdę nie wiem, w jaki sposób zamierzał wycenić moje szkody. Jak robił zdjęcia uszkodzeń, to twierdził, że ma zły aparat i nic na tych zdjęciach nie widać.
Kobiety poskarżyły się Wyborczej, że były odsyłane do różnych osób i urzędów. Kontaktowały się zarówno z wójtem, jak i pracownikami ministerstwa.
– Pisałam maila do Ziobry, dzwoniłam i trzy godziny siedziałam na telefonie. Przełączali mnie od jednego do drugiego, w końcu poprosiłam, żeby przestali to robić, bo chcę, żeby w końcu porozmawiał ktoś, kto nam pomoże – wspominała pani Małgorzata. – Zostawili nas na pastwę losu. Prezydent Duda przyjechał, pogadał sobie to, co chciał sobie pogadać, i tyle. Teraz jest cisza, nie wiem nawet, do kogo dalej iść. Przez to wszystko nie mogę spać po nocach.
Do problemu nieodpowiedniego oszacowania strat odniósł się wójt gminy Dołhobyczów Grzegorz Drewnik. Zapewnił Wyborczą, że urząd natychmiast podjął niezbędne działania i nie odmawiał pomocy. Skład komisji natomiast był taki, na jaki pozwoliły kwalifikacje mieszkańców i mieszkanek.
– Wysłałem więc ekipę, która w mojej ocenie była w stanie spojrzeć realnie na te szkody. To głównie widoczne na pierwszy rzut oka wyłamane okucia w oknach PCV. Pozostałe rzeczy trudno było ocenić. Nie byliśmy w stanie stwierdzić, czy pęknięcie w drugim końcu mieszkania powstało w wyniku tego wydarzenia, czy było od zawsze. To nie są proste sprawy – wyjaśnił wójt.
Odszkodowania domaga się także spółka Agrocom zarządzająca gospodarstwem, na które spadła rakieta. Straty oszacowała na milion złotych. Wiceprezes wyjaśnił Wyborczej, że jeszcze nie wie, czy z wypłatą pieniędzy będą problemy, choć przyznał, że rozwiązywanie tej kwestii długo trwa. Dodał, że wie o tym też wojewoda, który przepraszał za taki czas oczekiwania.
Wyborcza zwróciła się o komentarz także do rzeczniczki wojewody lubelskiego. Agnieszka Strzępska przyznała, że urząd skupiał się przede wszystkim na pomocy rodzinom mężczyzn, których zabił wybuch. Jeśli zaś chodzi o plany wsparcia pozostałych, zaznaczyła, że to kompetencja gminy wynikająca z ustawy o pomocy społecznej. Jak dodała, wójt może się starać o dofinansowanie ze środków budżetu państwa, co już w przypadku tej gminy się wydarzyło.
– Wojewoda lubelski zwiększył gminie Dołhobyczów plan wydatków, z przeznaczeniem na dofinansowanie wypłat zasiłków celowych dla osób i rodzin, których budynki zostały uszkodzone w wyniku wybuchu rakiety. Wysokość dotacji wyniosła 60,5 tys. zł i była w całości zgodna z wnioskiem wójta gminy – poinformowała Strzępka Gazetę Wyborczą Lublin.
Pomoc miała trafić do poszkodowanych tuż przed Bożym Narodzeniem. Została skierowana do siedmiu z ośmiu rodzin, dla których o nią wnioskowano.
Polecany artykuł: