Jak wynika z informacji Jawnego Lublina, który jako pierwszy napisał o sprawie, w zależności od osoby różni się wersja wydarzeń. Jedni więc mówią, że atak był jedynie słowny (sprawca), a drudzy że również fizyczny (uczeń i jego rodzice).
Tym, co nie ulega wątpliwości, są okoliczności – do zdarzenia doszło w szatni, a agresorem był dorosły klient basenu. Jak ustalił portal, to wykładowca i prodziekan jednego z wydziałów Politechniki Lubelskiej. Ponieważ jednak mężczyzna wyszedł z pływalni przed przyjazdem policji, nie został od razu przesłuchany. Jawny Lublin donosi, że nie stało się to do tej pory, choć od incydentu minęły ponad 2 tygodnie, a nazwisko napastnika było łatwe do ustalenia, ponieważ posiada imienną kartą wstępu na basen, a jego wizerunek zarejestrowały kamery umieszczone w innych pomieszczeniach obiektu.
Przebieg zdarzenia
Do awantury miało dojść w miejscu, w którym nie ma kamer monitornigu – w szatni, a dokładniej pod prysznicem. Według relacji dyrektora opublikowanej przez Jawny Lublin, mężczyzna miał „przycisnąć ucznia i go uderzyć, po czym uciec z obiektu”. Zaprzeczył temu napastnik, który również rozmawiał z redakcją. Zgodnie z jego wersją chłopiec chlapał na niego wodą, dlatego mężczyźnie puściły nerwy i na niego nakrzyczał. Przyznał jedynie, że „troszkę go zwymyślał”, a ponieważ zdarzenia nie widziało ani oko kamery, ani nauczyciela, pozostaje słowo przeciwko słowu.
Ale nie do końca, bo rodzice chłopca zaraz po awanturze zawieźli go na obdukcję do szpitala, a w następnych dniach uczeń nie pojawiał się w szkole. Sprawa domniemanej napaści trafiła do prokuratury, co potwierdziła Jawnemu Lublinowi rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka. Jeśli mężczyzna usłyszy zarzut, może zostać ukarany grzywną, ograniczeniem wolności albo więzieniem do dwóch lat.
Polecany artykuł: