- Rozpoczynamy realizację projektu z ramienia Interreg Polska-Ukraina na zwalczanie barszczu Sosnowskiego. Jednym z produktów naszego projektu będzie aplikacja, którą będziemy rozpowszechniać, która będzie po pierwsze lokalizowała barszcz na terenie miasta i w ogóle w tym terenie przygranicznym, czyli na szeroko pojętej Lubelszczyźnie, która będzie rozpoznawała gatunek i będzie dane przesyłała do nas. Wtedy może będzie łatwiej rozpoznać te stanowiska i ta edukacja będzie dalej posunięta - mówi dr Anna Rysiak z UMCS.
Barszcz Sosnowskiego jest gatunkiem inwazyjnym. Roślina została sprowadzona do Polski na początku lat 50. XX wieku, z przeznaczeniem do uprawy jako surowiec na wydajną paszę dla bydła. Okazało się jednak, że pasza produkowana z barszczu jest niekorzystna dla zwierząt. Zauważono poparzenia, spadek płodności i nieakceptowany zapach produktów mlecznych. Porzucone uprawy dały początek inwazji tego gatunku.
- Barszcz Sosnowskiego może dochodzić nawet do 4 metrów wysokości. Roślina jest niebezpieczna. Przede wszystkim zawiera specyficzne substancje zwane furanokumarynami, które mają właściwości parzące. Te substancje unoszą się wokół rośliny podczas słonecznej pogody i nie trzeba wcale barszczu dotykać, aby zostać poparzonym. Wystarczy znaleźć się w pobliżu dużej populacji, parzące związki chemiczne są po prostu w powietrzu, czyli jak się dostaną na odkrytą skórę, wtedy możemy ulec fotouczuleniu, albo już drugiemu stadium jakby rażenia barszczu Sosnowskiego, czyli w fotodermatozie.
Aplikacja roboczo jest już gotowa i testowana. Naukowcy teraz zaczynają zbierać materiał do badań nad furanokumarynami. Mają nadzieję, że uda im się ograniczyć populację barszczu Sosnowskiego i opracować metodę efektywnego zwalczania tej rośliny inwazyjnej.
Zobacz także naszą galerię zdjęć: Będą kilkumilionowe straty po nocnych burzach w woj. lubelskim
