Mieszkaniec Świdnika katował szczeniaka
Pierwsza informacja o tym, że właściciel psa katuje czworonoga pojawiła się w mediach społecznościowych na „Spotted Świdnik”.
- Psiak był zamykany na balkonie. Jeden ze świadków widział, jak pies był kopany na dworze. 24 stycznia podjęłyśmy pierwszą interwencję, ale nikogo nie zastałyśmy w mieszkaniu. Trzy dni później dostaliśmy informację, że właściciel pojawił się z psem w mieszkaniu. Podjęłyśmy kolejną interwencję. Wtedy udało się odebrać psa na podstawie zrzeczenia – mówi portalowi Eska.pl pani Oliwia z Sekcji Lublin Stowarzyszenia Chełmskiej Straży Ochrony Zwierząt.
– Dostaliśmy zgłoszenie, że pies był zamknięty na balkonie, kiedy właściciel robił zakupy. Nie byliśmy w stanie dostać się do mieszkania, jednak udało nam się skontaktować z siostrą właściciela psa i poprosiliśmy ją o pomoc. Kiedy kobieta wpuściła nas do mieszkania okazało się, że pies ma złamaną łapę. Rozmawialiśmy z jego właścicielem. Powiedział, że był z nim u weterynarza. Podejrzewaliśmy, że mężczyzna kłamie, dlatego zweryfikowaliśmy tę informację. Okazało się, że nie zabrał czworonoga do lecznicy. Mężczyzna został ukarany mandatem za niewłaściwą opiekę. Notatkę w tej sprawie przekazaliśmy świdnickiej policji. Od stycznia w sprawie tego psa interweniowaliśmy kilkakrotnie – mówi Janusz Wójtowicz, komendant Straży Miejskiej w Świdniku, cytowany przez urząd miasta.
Tego samego dnia Gapcia trafiła do weterynarza. Okazało się, że pies ma złamaną kość piszczelową i strzałkową. Co się okazuje, od byłego już właściciela, zwierzak nie otrzymał żadnej opieki weterynaryjnej.
29 stycznia niewinny czworonóg przeszedł operację składania złamanej łapki.
- Ma wstawioną płytę. Okazało się, że ma dużo zrostów. Czyli chodził około dwa tygodnie z połamaną łapą – przyznaje pani Oliwia, która przygarnęła Gapcię.
Jak przyznaje, pies czuje się dobrze i nie ma traumy psychicznej. - Na razie jest u mnie w domu tymczasowym. Jeśli wszystko pójdzie w dobrym kierunku, to będzie musiała jeszcze przejść zabieg wyciągania tej płyty z łapki. Gdy wszystko będzie okej, to będzie przeprowadzona profilaktyka, szczepienia, chip, to będzie zgłoszona do adopcji – wyjaśnia pani Oliwia. Dlaczego dochodzi do takiego maltretowania zwierząt? - W naszym kraju dochodzi do takich sytuacji, że nasze prawo wobec zwierząt leży. Nie ma obowiązku chipowania psów, nie ma obowiązku sterylizacji i kastracji. Psy są wydawane byle komu - dodaje.
Wczoraj (2 lutego) sprawa została zgłoszona na policję w Świdniku. - Panie ze stowarzyszenia złożyły oficjalne zawiadomienie. I tak wszczęliśmy czynności w ramach art. 35 Ustawy o ochronie zwierząt – przyznaje asp.szt. Elwira Domaradzka ze świdnickiej policji.
Co grozi byłemu właścicielowi psa? Kara pozbawienia wolności do trzech lat. Jeśli będzie to zakwalifikowane na szczególne okrucieństwo, wtedy ta kara może wynieść nawet do pięciu lat.