Całą sprawę opisała „Wirtualna Polska” i dotyczy ona miejscowości Wilkołaz, która znajduje się na mapie pomiędzy Lublinem a Kraśnikiem. W okolicach przede wszystkim można znaleźć małe sklepy lokalnych sprzedawców. Teraz ma się to podobno zmienić. Na działce należącej do miejscowej parafii planowana jest budowa Biedronki albo innego dużego supermarketu.
Wiadomość ta zdecydowanie podzieliła mieszkańców. Jedni nie życzą sobie dużego sklepu w ich miejscowości, ani haseł: „Biedronka. Codziennie niskie ceny”.
- To jest kpina. Najpierw wsadzili nam Stokrotkę, to teraz u księdza w ogrodzie postawią Biedronkę? - mówi w rozmowie z "WP" Jan Kania, prezes Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska".
Obawia się tego, że, tak jak wszędzie, duży sklep zagrozi lokalnym punktom sprzedaży, a ludzie stracą pracę.
- Cukru nie sprzedam, bo po 2,99 ma Biedronka, wódki nie sprzedam, bo mieli promocję po 9,99 zł – mówi.
Jednak nie wszyscy są tak bojowo nastawieni do tego pomysłu.
- No pewnie, że chciałabym. Zawsze to jakiś dodatkowy, fajny sklep, bo tu tylko Lewiatan jest, Groszek. Zawsze do Kraśnika, czy do Lublina się jeździ na zakupy. W Zakrzówku Biedronka najbliżej — mówi jedna z mieszkanek dziennikarzom „WP”.
Większość parafian jest zdania, że na działce należącej do Kościoła powinno powstać coś dla lokalnej społeczności.
- Ja stoję za lokalnymi przedsiębiorcami i właścicielami sklepów. Podejrzewam, że lokalne biznesy by upadły po powstaniu takiego wielkopowierzchniowego marketu – mówi wójt gminy Paweł Głąb.
Biedronka w Wilkołazie? To nie jest nowy pomysł
Kilka lat temu też były plany, żeby zbudować Biedronkę na kościelnej działce. Jednak wtedy biskup lubelski Stanisław Budzik zapewnił, że tak na pewno się nie stanie. Po latach sprawa wraca. Tym razem jednak „bezpieczniej” mówi się o planach na jej zagospodarowanie. Władze kościelne zapewniają, że nie ma ostatecznej decyzji co w tym miejscu powstanie.
- Obecnie próbujemy ustalić jej potencjał inwestycyjny - przyznaje w odpowiedzi na pytanie WP rzecznik arcybiskupa ks. Adam Jaszcz. - Niektóre osoby podnoszą krzyk, że Kościół powinien sam finansować realizowane przez siebie cele, nawet wtedy, gdy mają one charakter społeczny, propaństwowy i wspierają proces wychowawczy. Gdy jednak diecezje próbują prowadzić działalność gospodarczą, te samo osoby postrzegają to jako coś niewłaściwego - dodaje.
Zobacz także: Te rzeczy próbowali przewieźć przez granicę. Nie udało się