Spis treści
„Mała Wenecja” w Lublinie. Przed laty w mieście istniał letni teatr na wodzie
To było jedno z ważniejszych miejsc na mapie Lublina na przełomie XIX i XX wieku. Na terenach przylegających do Bystrzycy, między ul. Rusałka a ul. Wesołą od 1898 r. mieścił się drewniany teatr letni Rusałka (mowa o obszarze wokół dzisiejszej ul. Bulwarowej 4 i Bystrzycy), który został wybudowany z inicjatywy Adama Wojdalińskiego. Obiekt z każdej strony otoczony był wodą, co od razu przywodzi na myśl porównanie go lubelskiej „małej Wenecji”.
„Kompleks posiadał budynek letniego teatru, huśtawki, strzelnice, dwa duże stawy do pływania łódkami i łazienki nad rzeką. Kolista widownia teatru mogła na parterze, w lożach i na galerii pomieścić do tysiąca widzów. Obszerna scena stwarzała warunki nie tylko do wystawiania sztuk, rewii i operetek, ale także do prezentowania przedstawień cyrkowych” – czytamy na stronie Ośrodka Brama Grodzka – Teatru NN w Lublinie. Obok teatru mieściła się też restauracja.
W kolejnych latach w lubelskim letnim teatrze na wodzie organizowane były nie tylko występy cyrkowe, ale również m.in. kino, a nawet wiece polityczne, a miejsce to cieszyło się popularnością wśród mieszkańców. Jednak na początku lat 30. XX wieku obiekt zaczął podupadać. Jedna z prób zamienienia go na teatr żydowski nie przyniosła skutku. Finalnie lubelska „mała Wenecja” przestała istnieć w 1932 r.
„Stawy zasypano ziemią, a drewniany budynek Teatru rozebrano. Dzisiaj jedynym świadectwem po nim jest nazwa przylegającej kiedyś do niego ulicy – Rusałka” – podaje Teatr NN.
„Nieszczęśliwa Rusałka”. Z teatrem na wodzie w Lublinie wiąże się mroczna legenda
Z letnim Teatrem Rusałka w Lublinie związana jest jedna z lubelskich legend. To historia mająca nieszczęśliwe zakończenie. Dotyczy Józia – młodego mieszkańca miasta i pięknej akrobatki, która przyjechała tu jako członkini jednej z grup cyrkowych i występowała na scenie. Artystka występująca pod pseudonimem Inez wyróżniała się swoją urodą. Jak głosi legenda, była „kruczowłosą pięknością”, w której Józio się zakochał, a dziewczyna odwzajemniła jego uczucie.
Para uwielbiała nocne spacery przy blasku księżyca, jednak kolejne mijające doby przybliżały termin wyjazdu akrobatki z miasta. Finalnie, wieczór przed swoim ostatnim występem Inez oznajmiła wybrankowi, że zdecydowała się zostać razem z nim i że może przedstawić ją swojej matce. Ku zaskoczeniu dziewczyny, Józio nie zareagował na tę wiadomość z entuzjazmem.
„Panicz był bliski omdlenia, ale nie z powodu nadmiaru uczuć spełnionych, tylko z powodu perspektywy poinformowania rodzicielki, że oto jej wychuchany jedynak wybrał sobie latawicę bez majątku i reputacji. Wyjaśnił więc słodkiej Inez, że nie musi się tak dla niego poświęcać i łamać sobie scenicznej kariery. - Będę cierpiał straszliwie - cedził słodko nikczemnik - ale będę dzielny” – głosi lokalna legenda, której treść dostępna jest na stronie internetowej Urzędu Miasta Lublin.
Zrozpaczona Inez, w trakcie akrobacji podczas swojego ostatniego występu na deskach lubelskiego Teatru Rusałka nie chwyciła trapezu i runęła w dół. Legenda głosi, że jej dusza zamieniła się wtedy w rusałkę, a na terenach po dawnym teatrze do dziś podobno da się usłyszeć jej westchnienia i pojękiwania.
Rozwiąż także nasz quiz: Dopasuj ulicę do dzielnicy Lublina. Sprawdź, czy dobrze znasz mapę miasta!
