To będzie bardzo kobiecy spacer. Pójdziemy „Śladami mieszczek lubelskich”

i

Autor: unsplash.com Zdjęcie ilustracyjne

wydarzenia

To będzie bardzo kobiecy spacer. Pójdziemy „Śladami mieszczek lubelskich”

Historie bogatych patrycjuszek, głośnych skandalistek, a także kobiet posądzanych o czary będzie można usłyszeć w sobotę podczas spaceru „Śladami mieszczek lubelskich”. W dawnych wiekach kobiety również wywierały duży wpływ na życie i rozwój Lublina.

O szczegółach poinformowała Patrycja Serafin z Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Spacer rozpocznie się od zwiedzania zabytkowej Piwnicy pod Fortuną, gdzie uczestnicy zobaczą XVII-wieczne polichromie prezentujące dawne obyczaje.

- Naszą opowieść o mieszczkach snujemy właśnie wokół okresu staropolskiego, od XVI do XVIII wieku. W tym czasie kobiety również wywierały duży wpływ na życie naszego miasta. Nie tylko rodziły i wychowywały nowych obywateli, ale też swoją pracą przyczyniały się do rozwoju Lublina – podkreśliła.

Gala PZB Suzuki Boxing Night 27 w Lublinie

Niezwykła historia Agnieszki Wiślickiej

Jako jedną z najbarwniejszych postaci kobiecych wskazała Agnieszkę Wiślicką, która była żoną renesansowego poety, ławnika miejskiego, burmistrza Lublina, Sebastiana Klonowica. Jego teść mianował go opiekunem i administratorem całego swojego majątku, co było potem powodem wielu sporów i nieporozumień w tej rodzinie.

- Agnieszka wyróżniała się swobodnym stylem życia. Zasłużyła na miano skandalistki tamtych czasów. W 1596 r. mąż przyłapał ją w domu na schadzce z kochankiem – czeladnikiem złotniczym Melchiorem Złotniczkiem. Mężczyzna schował się nagi pod łóżkiem, gdy do izdebki wszedł Klonowic. W emocjach zaczął kłuć go szpadą, ale Złotniczek nie był mu dłużny – chwycił za broń i zamierzał postrzelić męża kochanki. Klonowic w porę otrzeźwiał i wyszedł z domu – opowiadała przewodniczka.

Kochanek został aresztowany i osadzony w więzieniu, księgi miejskie milczą na temat jego dalszych losów. W mieście wybuchł ogromny skandal, Agnieszka Wiślicka musiała wyjechać na wieś. Po pewnym czasie powróciła do Lublina, a gdy Klonowic zmarł w 1602 r., ponownie wyszła za mąż, za mieszczanina i kupca gdańskiego Pawła Grikonena. Równie charakterna była matka Agnieszki, Małgorzata. Pomiędzy kobietami dochodziło ponoć do bijatyk na rynku, podczas których obie panie okładały się wzajemnie kijami i obrzucały kamieniami.

- Czerpiemy tę wiedzę z zachowanych dokumentów obdukcji, w których napisano m.in. że Agnieszka została ranna w obie nogi i lewe ucho po pobiciu przez Małgorzatę. W 1588 r. miała okraść kram należący do małżeństwa i zniszczyć kłódkę w ich mieszkaniu. Gdy teściowa nie stawiała się na rozprawy w sądzie, to Klonowic strasznie ją pobił, za co poszedł do więzienia i musiał zapłacić odszkodowanie – przekazała Patrycja Serafin.

Jadwiga Kołacznicka i wielki pożar Lublina

Przypomniała również historię Jadwigi Kołacznickiej, która miała przyczynić się do jednego z największych pożarów w dziejach Lublina. Kobieta pochodziła z pospólstwa, czyli średniej warstwy mieszczańskiej i zawodowo zajmowała się pieczeniem ciast i placków, które sprzedawała w swoim kramie na rynku.

Mieszkała w drewnianym domu w pobliżu fary św. Michała. Ósmego maja 1575 r. miał odbyć się odpust w kościele oo. Dominikanów. Dzień wcześniej Jadwiga piekła placki, które zamierzała sprzedawać na odpuście. Według historycznych relacji wywołała ogromny pożar, który zaledwie w ciągu kilku godzin zniszczył całe miasto. Przyczyną pożaru był zepsuty komin, jak podaje w relacji pisarz wójtowski Adam Przytycki.

Lubelskie polowania na czarownice

Wśród mieszkanek Lublina były także kobiety oskarżane o czary. W księgach miejskich zanotowano blisko 40 procesów sądowych o czary i gusła od XV do XVIII wieku. W 1627 r. oskarżono o czary mieszczkę Marynę, która według zeznań gospodyni, chciała wyrządzić jej szkodę za pomocą ludzkich kości zebranych z cmentarza. Obie kobiety po procesie zostały skazane na publiczną chłostę i wieczyste wygnanie z miasta.

- Kilka lat później, oskarżona pani Kowalska miała oślepić niejaką Krakowiankę za pomocą dziecięcego pępuszka, który pożyczyła od żony Jana Czapnika. Sprawa musiała się już wtedy wydawać bardzo absurdalna, bo nawet nie wiemy, jaki zapadł wyrok. Być może zrezygnowano z sądzenia tych kobiet – oceniła przewodniczka.

W 1678 r. Trybunał Koronny w Lublinie rozpatrywał sprawę Anny Szwedyczki pochodzącej ze Starej Soli, którą posądzono o nasłanie diabłów na panią Gołuchowską. Po ciężkich torturach oskarżona przyznała się do winy i wyjaśniła, że od lat zajmowała się lecznictwem i czarami. Oprócz tego opowiedziała również o sabatach na Łysej Górze, podczas których miała się spotykać z innymi czarownicami. Sąd skazał Annę Szwedyczkę na karę śmierci poprzez spalenie żywcem na stosie. Wyrok wykonano 12 marca 1678 r.

Spacer „Śladami mieszczek lubelskich” rozpocznie się w sobotę o godz. 11 w Piwnicy pod Fortuną w Lublinie.

Zobacz także: Dzień Kobiet w Lublinie. Prezydent wręczył medale