Za komuny szukało się cytrusów, by pojawiły się na wigilijnym stole. Wigilia w XX wieku nie należała do najłatwiejszych dni w roku. Dlaczego? Sztuką było zapełnić stół potrawami. Jacek Michalczyk jest miejskim radnym w Kraśniku. Urodził się w 1972 roku i dobrze pamięta czasy PRL-u. By poznać lokalną przeszłość, rozmawiamy z nim o świętach, które w XX wieku nie wyglądały tak jak dziś.
Konrad Sławiński, Eska.pl. Święta w PRL-u. Jakie były wtedy rarytasy na stole?
Jacek Michalczyk, miejski radny w Kraśniku: Nie jadło się przez cały dzień wigilijny. Oczywiście, były dwa takie małe posiłki postne, by nie najeść się. Najbardziej pachniała kiełbaska, różnego rodzaju wędliny. To wszystko było wędzone ze swojej świnki. Wchodziłeś do sieni, w której była spiżarnia i to z niej wychodziły te cudne zapachy. Pamiętam, że musieliśmy jako dzieci czekać do północy, by ukroić sobie kawałek kiełbasy. Piękne czasy.
Jak wspomina pan tamte „zimy”?
Śniegu było po pasy. Chodziliśmy z kolędą i przebieraliśmy się w kożuchy i udawaliśmy pastuszków. Malowaliśmy twarze popiołem, by oddać ten czas świąteczny. Chodziliśmy od chałupy do chałupy. Najlepiej w tamtym okresie mieli strażacy. Bo oni akurat dostawali jajka. Nie mam pojęcia dlaczego. My dostawaliśmy słodycze i drobne pieniążki, które dzieliliśmy równo na siebie.
Budzi się pan rano w Boże Narodzenie. Co było wtedy pod choinką?
To nie były jakieś spektakularne rzeczy. Prezenty wtedy były bardzo skromne. Wiadomo, jakie wtedy były czasy. Dzisiaj dzieciaki dostają zestaw klocków Lego za tysiąc złotych. Wtedy cieszyliśmy się ze zwykłej czekolady.
Dostał pan kiedyś rózgę?
(Śmiech). Rózgi nie, ale dostałem kiedyś rózgą, bo byłem bardzo żywym i energicznym dzieckiem. Pamiętam, że kiedyś mój tata przebrał się w przedszkolu za mikołaja. Poznałem go po butach. Mikołaj był w butach mojego taty (śmiech).
Jak pan wspomina święta z XX wieku?
Ciepło. To na pewno. Wtedy czułeś rodzinę. Dzisiaj też jest rodzinnie, ale nie ma już tej rodziny, jest jej mniej, jest inaczej. Może kiedyś było więcej tradycji, inaczej się do niej podchodziło. Może ja, jako dziecko, inaczej do niej podchodziłem, inaczej rozumiałem to sianko pod obrusem. Mamy XXI wiek, mamy sianko, obrus, ale wtedy inaczej patrzyłem na pierwszą gwiazdkę.
To jak dzisiaj odbiera pan grudniowe święto? Postrzeganie Bożego Narodzenia zmienia się z wiekiem?
Cieszę się, że są święta: Boże Narodzenie, Wielkanoc, Wszystkich Świętych. To jest czas, gdy spotykam się z rodziną. Dlaczego? Dzisiaj nie mamy czasu dla siebie. Dzisiaj w dobie telefonów, samochodów i internetu, nie mamy takiej bliskości z rodziną. Spotkania przy tym wigilijnym stole są bardzo ważne. To święto obchodzą wszyscy, wierzący i nie. Wszystkim podoba się czas choinki czy prezentów.
Dziś panuje takie przekonanie „zastaw się, a postaw się”. Jakie potrawy można było znaleźć na wigilijnym stole za PRL-u?
Było biednie (śmiech), ale było bardzo smacznie. Powiem wprost, na święta była zabijana świnka. Zawsze było dużo swojej wędliny, która oddawała aromat świąt. Była szynka, boczek. Ciast było dużo, choć skromnie, nie tak jak dziś. Z wiekiem, gubimy te smaki. Smak z dzieciństwa jest specyficzny. Lubię postne potrawy, ale one chyba kiedyś inaczej smakowały.