Czwartkowy wernisaż w galerii Biblioteki przy ul. Niepodległości 13 w Świdniku nieoczekiwanie zamienił się w spotkanie urodzinowe. Z tej okazji artysta napisał i przeczytał krótki wiersz. Wśród publiczności nie brakowało jego bliskich i przyjaciół.
- To malarz, świetny poeta, ale przede wszystkim dobry człowiek. Na pewno wpływ na to miało jego życie. Liczne porażki i trudne chwile - mówi nam Artur, przyjaciel artysty. - Mówię np. o tym, że doświadczył bezdomności, doznał głodu czy widział wojnę - dodaje.
Aleksander urodził się 9 czerwca 1984 roku w Afuli koło Nazaretu w Izraelu, a wychowywał w Złotowie. Rok po maturze niejako powrócił do źródeł.
W Świdniku zaprezentował dziewięć obrazów, które mają symbolizować dziewięć przystanków na mapie jego wędrówki po Izraelu, w którym mieszkał pięć lat.
Mamy więc doświadczenie miłości, kryzys bezdomności, służbę wojskową, pracę czy spojrzenie na wojnę w Libanie.
- Najtrudniejszym okresem była wojna w Libanie. Z jednej strony czas bardzo płodny, bo powstawały wtedy wiersze i piosenki. Z drugiej strony bardzo niebezpieczny - opowiada Aleksander.
Bezdomność to stan ducha
Inną ciemną chwilę pobytu na ziemi ojca także przekuł w poezję. Kiedy musiał przez trzy miesiące mieszkać na plaży Tel Awiwu, pisał. - I modliłem się. To był jednak dobry czas. Powstały dwie piosenki i modlitwa. Byłem blisko boga - wspomina.
I dodaje, że bezdomność to stan ducha, bo jako dwupaństwowiec zawsze czuł się obco: Tak naprawdę moja podróż do Izraela to bardziej wyjście ze strefy komfortu niż poszukiwanie korzeni.
Wystawa ma być tego potwierdzeniem, bo jak zaznacza, u siebie jest się wtedy, kiedy ktoś cię chce: A ja spotykałem i spotykam cudownych ludzi, także dlatego, że oni chcieli się spotkać. Pochodzenie mnie więc nie określa.
Jak artysta rozumie swoją sztukę? - Ona jest moja, dopóki nie zobaczy jej odbiorca. Dopóki nie przekroczy progu galerii. Dopóki ktoś jej nie przeczyta - stwierdza.
Dlatego jest i uniwersalna, i może być czytana w każdym niemal kontekście? - I bardzo dobrze - odpowiada. Obrazy powstały w czasie pandemii, więc na wspomnienia izraelskie został nałożony dodatkowy filtr osamotnienia.
- A to co dzieje się teraz z obrazem „Liban 2006” to kolejne zjawisko - zauważa. Na płótnie widzimy ofiary wojny, krew, strzelających. Na górze bezchmurne i niebieskie niebo, na dole pustynię. - Teraz ludzie czytają to w kontekście wojny w Ukrainie - słyszymy. - Więc to ich dzieło - podkreśla.
Manifest artystyczny
Sprawa ukraińska jest w tej chwili zresztą ważnym tematem osobistej i artystycznej działalności Rosenfelda. Jak mówi, po czasach zrywu, nastała stagnacja. - A potrzebna jest pomoc długofalowa, bo się do niej zobowiązaliśmy - uważa.
- Apeluję też do środowiska artystycznego o jednoznaczne wyrażanie swoich opinii i głośne mówienie np. za pomocą sztuki o tym, jak jest - dodaje.
Wystawę Rosenfelda można oglądać w świdnickiej bibliotece do 25 czerwca. Artysta obecnie pracuje nad nowymi obrazami. Mają być to symboliczne wizerunki osób uciekających przed wojną w Ukrainie.
Polecany artykuł: