Jak mówią nam jego bliscy, nikt w Polsce nie chciał wykonać zabiegu na NFZ, a wszystko przez skomplikowaną i przeciągającą się diagnozę.
Na początku objawy były niewinne i wiązały się z bólem. – Zbyszek nie miał siły i myśleliśmy, że to covid. Objawy jednak nie ustępowały i zaczęliśmy konsultować się z endokrynologiem. Okazało się, że to siedmiocentymetrowy guz tarczycy – mówi nam Laura Zbytniewska, partnerka mężczyzny.
– Po szeregu badań Zbyszek został przyjęty do szpitala w Lublinie, gdzie zrobiono mu kolejne testy i biopsję – opisuje kobieta.
Na szczegółowe wyniki para czekała jednak ponad miesiąc. – Pozornie okazały się one dobre – mówi pani Laura. A to m.in. dlatego, że lekarze wskazywali na łagodną postać nowotworu.
– W międzyczasie jednak Zbyszek zaczął się czuć bardzo źle. Nie mógł jeść i pić. Miał coraz gorsze problemy z oddychaniem, bardzo też ochrypł – słyszymy z relacji jego partnerki.
Po kolejnych badaniach mężczyzna ponownie został przyjęty do szpitala w Lublinie. Mimo pogarszającego się stanu zdrowia, dopiero na 28 kwietnia została zaplanowana operacja. Ostatecznie się nie odbyła.
– Lekarz przed operacją powiedział, że się jej nie podejmą, bo nie są w stanie tego zrobić – mówi pani Laura.
Potrzebna zbiórka i operacja w prywatnej klinice
Teraz jedyną nadzieją jest leczenie w prywatnej klinice profesora Adama Maciejewskiego w Nieborowicach koło Gliwic.
To jedyny ośrodek w Polsce, który zdecydował się pomóc mieszkańcowi Lublina.
Dopiero po konsultacjach z tamtejszymi lekarzami okazało się, że stan pacjenta się pogorszył. Guz się powiększa. – Teraz praktycznie nie może mówić, bo się dusi. Cały czas ma problemy z jedzeniem i piciem, a najgorsze, że nie może też oddychać – mówi Laura.
Bo co najważniejsze, mowa jest o najbardziej złośliwej postaci nowotworu, która nacieka na nerwy głosowe.
Operacja musi być więc wykonana w trybie pilnym. Leczenie na NFZ możliwe byłoby dopiero za ok. 6 tygodni. – Operować trzeba więc teraz, bo guz rośnie, a Zbyszek nie doczeka – mówi partnerka Zbyszka.
Nie do przeskoczenia są jednak koszty leczenia, na które nie stać bliskich pacjenta. Sam zabieg kosztuje 90 tys. złotych. Rodzina i znajomi prowadzą więc wyścig z czasem. Operację zaplanowano na 10 maja. Pieniądze trzeba zebrać najpóźniej do 12 maja.
Jak pomóc? Zbyszka można wesprzeć przez portal SIEPOMAGA - Zbiórka na pilną operację