- I mówimy tu oczywiście o sukcesie pozornym - podkreślał prof. Jan Kotarski, ginekolog onkologiczny z Lublina podczas ogólnopolskiego spotkania onkologów. - Epidemia w onkologii wybuchnie za kilka lat, a właściwie już ją obserwujemy - dodał.
Według obserwacji specjalistów - mimo że szpitale w czasie pandemii były otwarte dla pacjentów nowotworowych, leczeni byli głównie już zdiagnozowani. Wykonywano też znacznie mniej badań profilaktycznych.
- Dlatego onkologia jest otwarta cały czas szeroko dla pacjentów. W tej chwili badania można wykonać od ręki. Terminy znacznie się skróciły - podkreśla prof. Wojciech Polkowski, szef Kliniki Chirurgii Onkologicznej SPSK1 w Lublinie.
Przykładowo na radioterapię przy Radziwiłłowskiej 13 w Lublinie czeka się do kilku dni od zapisania. - Czasami jeszcze krócej. Wszystko zależy od konkretnego przypadku, ale zapisujemy do poradni bardzo szybko. Potem prowadzone są dalsze ustalenia co do terapii - mówi dr Aleksandra Kozłowska, szefowa Zakładu Radioterapii SPSK1.
A jak wygląda leczenie popandemiczne? - Powoli wychodzimy na prostą. Trzeba zwrócić uwagę, że w czasie pandemii i tak operowaliśmy bez przestojów i ograniczeń - wyjaśnia prof. Polkowski.
Co więcej, placówki wykonują coraz nowocześniejsze badania. W Lublinie pacjenci mogą skorzystać m.in. z radioterapii śródoperacyjnej.
- Metoda jest rozwijana w kierunku nowotworu piersi czy nowotworów układu pokarmowego, szczególnie trzustki. Z powodów epidemiologicznych to teraz duży problem w Polsce i w Europie - wyjaśnia onkolog.
Ostatnio szpital wprowadził też techniką dozymetryczną. Pozwala precyzyjnie i ściśle według zaleceń lekarza ustawić naświetlanie zmienionego chorobowo miejsca, a tym samym uniknąć złych skutków radioterapii.
Leczenie pacjentów z Ukrainy wyzwaniem?
Duże zadanie przed polską onkologią to leczenie pacjentów z Ukrainy. Chodzi zwłaszcza o nowotwory kobiece i dziecięce. 90 proc. uchodźców w naszym kraju stanowią właśnie kobiety i dzieci. Wiele z nich to potencjalni pacjenci.
- Mówimy głównie o nowotworach piersi, ale nie tylko. Ostatnio leczyliśmy pacjentkę z nowotworem odbytnicy - zauważa prof. Polkowski.
- Leczymy też mężczyzn, którzy jeszcze w Ukrainie rozpoczęli diagnostykę. Pamiętajmy, że tych pacjentów będzie coraz więcej. Niestety ich szpitale i domy zostały zbombardowane - mówi.
Pacjenci z Ukrainy trafiają do kliniki właściwie co tydzień. To uchodźcy diagnozowani w Polsce lub osoby leczone w Ukrainie, które muszą kontynuować terapie w Lublinie.
- Właściwie pacjenci przyjeżdżają do nas regularnie. Mamy chorych w poradniach dziennych. Przyjmujemy pacjentów na chemioterapię i radioterapię. Wiele osób wymaga operacji - mówi onkolog.
Według wyliczeń Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, rosnąca liczba uchodźców z Ukrainy spowoduje przyrost pacjentów nowotworowych w polskich szpitalach nawet o 10 proc.