Fenomen ronda przy Makro
- Różne już widziałem sytuacje na drodze, ale takich to jeszcze nie – mówi pan Zbigniew, kierowca od 1999 roku. - Na rondo się powinno wjechać na pełnej manecie, tak? Ale tutaj to jest pokaz nauki jazdy.
To tylko jedna z opinii, która okrasza rondo im. pilota Eugeniusza Kasprzaka w Lublinie. Jak udało nam się ustalić anonimowo w rozmowie z kierującą autobusem miejskim, owe rondo jest źle oznakowane.
- Powiem panu tak, kierowcy głupieją. Wiadomo, że tutaj jest dużo tzw. "elek", ale może to dobry moment, by uczyć kierowców od początku, że jeśli chcemy włączyć się do ruchu na tym rondzie, to róbmy to zdecydowanie – przyznaje anonimowo kierująca autobusem miejskim.
W podobnym tonie wypowiada się Karol, który uprawnienia zdobył w 2004 roku. - Może i te barierki przeszkadzają, ale to nie zwalnia nas z tego by zapomnieć jak się jeździ. Osobiście uważam, że to rondo jest czytelne, ale może trzeba nauczyć się je czytać? - przyznaje.
„Przy pniaku” też są problemy
Przede wszystkim: słaba widoczność. Tak lubelscy kierowcy określają z kolei „rondo z pniakiem”, które łączy nawierzchnię: zjazdu z al. Solidarności, al. Tadeusza Mazowieckiego i ul. Jaśminową. Na czym polega jego „fenomen”, że dochodzi tu do wielu zdarzeń drogowych?
- W tym roku na rondzie 100-lecia KUL doszło do 16 kolizji drogowych. W 1 przypadku przyczyną było niedostosowanie prędkości, w 14 nieustąpienie pierwszeństwa i w 1 najechanie na pojazd poprzedzajacy – informuje nadkom. Kamil Gołębiowski z lubelskiej policji.
- Tam powinien być ustawiony znak „STOP”. Wielu, niedoświadczonych kierowców uważa, że tam jest pierwszeństwo. Błąd. To że mamy dwa pasy ruchu, nie zwalnia nas z obowiązku by przed rondem się zatrzymać i po prostu spojrzeć: w lewo, w prawo – przyznaje w rozmowie z naszym portalem pan Zbigniew, kierowca, który uprawnienia do kierowania pojazdami mechanicznymi uzyskał w 1998 roku.
ZOBACZ TAKŻE: Podejrzany o podwójne zabójstwo zatrzymany w woj. podkarpackim! Służby szukały go od ponad tygodnia