Medycy z Ukrainy chcą pracować w Polsce

i

Autor: Mateusz Kasiak lek. Volodymyr Pavlik, anestezjolog, pracownik SPSK4. W Polsce mieszka od 2 lat

Medycy z Ukrainy chcą pracować w Polsce. Tylko nieliczni dostają etat

2022-03-29 19:17

Coraz więcej lekarzy i pielęgniarek z Ukrainy po 24 lutego chce leczyć w lubelskich szpitalach. Większość z nich nie zna jednak języka polskiego i odpada w przedbiegach.

Dzięki tzw. specustawie ukraińskiej, uchodźcy mogliby być zatrudniani w placówkach medycznych nawet mimo słabej znajomości języka polskiego. W praktyce nie jest to jednak tak oczywiste i konkretne decyzje podejmują izby medyczne oraz szpitale.

Świat przepisów a praktyka szpitalna

Zainteresowanie pracą w Polsce po wybuchu wojny w Ukrainie jest duże, ale aplikacje odrzucane. Główne kryterium to nadal znajomość języka polskiego - zarówno w mowie, jak i w piśmie.

- Dostajemy kilka telefonów tygodniowo. Jeśli medycy spełniają kryteria, mogą uczestniczyć w rekrutacji. Brak znajomości języka jest pewnym ograniczeniem - mówi nam dr Kamila Ćwik, dyrektorka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Chełmie.

- To osoby z dużą wiedzą i doświadczeniem. Chętnie byśmy je zatrudnili, zwłaszcza ze względu na braki kadrowe na niektóre specjalizacje, ale żadna z tych osób nie znała języka polskiego - tłumaczy Alina Pospischil, rzeczniczka Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie.

Nie dziwi to Volodymyra Pavlika, anestezjologa z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK4. Lekarz z rodziną w Polsce mieszka od dwóch lat. Pochodzi z Łucka. W Lublinie pracuje od roku. - Zaczynałem jednak od pracy na budowie, potem była szpitalna administracja, pomoc lekarska w szpitalu w Biłgoraju - opisuje. Mężczyzna teraz jest w trakcie nostryfikacji dyplomu. Jeszcze na starych zasadach.

Lekarz oczywiście rozumie sytuację i potrzebę zmiany zasad. - W Ukrainie trwa wojna. Moi rodacy uciekają. Z dnia na dzień zmienia im się świat. Wielu moich znajomych szuka teraz pracy. To świetni fachowcy. Jesteśmy dobrze wykwalifikowani, ale powtarzam im, żeby jak najszybciej uczyli się języka. To ważne dla bezpieczeństwa pacjentów - mówi.

Jak podkreślają dyrektorzy szpitali, znajomość języka jest potrzebna nie tylko w pracy z pacjentem, ale przede wszystkim w prowadzeniu dokumentacji medycznej, co w warunkach polskich nadal jest codziennością.

- Tam, gdzie wchodzi prawny obowiązek wypełniania dokumentacji medycznej, wchodzą też ograniczenia w zatrudnieniu. To zupełnie inne przepisy – zaznacza Ćwik.

Szefowa chełmskiego szpitala dodaje jednak, że na początku pracy wystarczy komunikatywna znajomość języka. - Ukraińcy chcą się uczyć i robią to bardzo szybko. My nie mieliśmy do tej pory sytuacji, żeby kandydat w ogóle nie mówił po polsku - twierdzi.

Szpital pierwszych lekarzy już zatrudnia. - To lekarz internista i medycyny rodzinnej, onkolożka i lekarz medycyny pracy, laryngolożka i kardiolożka - wymienia dyrektorka. Medycy czekają na zgody resortu zdrowia.

Po 24 lutego w Chełmie zatrudnienie znalazło też dwóch lekarzy z Białorusi. - Bez względu na narodowość, każde ręce do pracy są potrzebne - mówi dyr. Ćwik. Mowa jednak cały czas o specjalnościach deficytowych na polskim rynku. - Nie zatrudniamy zatem kosztem polskich lekarzy. Nasze decyzje przysłużą się szpitalowi i pacjentom - mówi.

Niewątpliwie więc nowi pracownicy mogliby stać się nie tylko lekarstwem na zapaść kadrową w polskiej ochronie zdrowia, ale i pomóc w opiece nad uchodźcami. Skoro na razie system zawodzi, robią to etatowi pracownicy. Tak jest choćby w szpitalu przy Jaczewskiego w Lublinie, gdzie zatrudnionych jest 14 lekarzy z Ukrainy.

- Wielu z nich od początku zaangażowanych jest w pomoc, m.in. w tłumaczenie rozmów między pacjentami a lekarzami. Każdy oddział ma listę osób, na które może liczyć - mówi Pospischil.

Swoich rodaków w SPSK4 wspiera właśnie lek. Pavlik, który teraz nie tylko leczy, ale i udziela się wolontariacko.

- Staram się jak potrafię. Chyba każdy z nas w jakimś sensie tutaj stał się wolontariuszem. Jeden oddał kurtkę, drugi przyjął kogoś do domu - mówi nam lekarz. - Oczywiście w szpitalu są także profesjonalni tłumacze czy psychologowie, ale kiedy pacjent wojenny widzi kogoś ze swojego kraju, czuje się lepiej. Jest mu łatwiej - dodaje.

Jak mówi, wszyscy pacjenci są równi, jednak uciekający przed śmiercią rodacy to dla niego szczególnie wzruszający obrazek. - Jedna z kobiet urodziła bliźnięta. Zostałem poproszony o przetłumaczenie rozmowy. Cięcie cesarskie poszło dobrze. Potem ją odwiedziłem. Płakała przy mnie. Chodziło o bombardowanie szpitala w Kijowie, w którym miała rodzić. Mogła już nie żyć. Wiedziała, że uciekła przed śmiercią - opowiada.

Według aktualnych danych w Polsce pracuje ponad 600 lekarzy z Ukrainy. To głównie chirurdzy, anestezjolodzy i ortopedzi.

Od 24 lutego do resortu zdrowia tylko od samych lekarzy i lekarzy dentystów z Ukrainy wpłynęło już ponad sto wniosków o możliwość pracy na nowych, uproszczonych zasadach.

Nieco mniej aplikacji składają pielęgniarki i położne. Wielu medyków chce podejmować stanowiska salowych lub osób sprzątających. Ukraińcy poszukują też pracy w szpitalnej administracji.

Infolinia NFZ dla medyków z Ukrainy

​Narodowy Fundusz Zdrowia uruchomił specjalną infolinię dla ukraińskich medyków. Podczas rozmowy dowiedzą się oni m.in., w jaki sposób nostryfikować dyplom. - Konsultant krok po kroku poinstruuje medyka, jak może podjąć zatrudnienie i w jaki sposób aplikować o pracę w Polsce - wyjaśnia nam Paweł Piróg, wicedyrektor lubelskiego oddziału NFZ.

Szczegóły udzielane są w języku ukraińskim pod bezpłatnym numerem telefonu 800 190 590​.