Matka miała oszpecać swoją córkę. Jest akt oskarżenia
Do Sądu Okręgowego w Siedlcach został już skierowany akt oskarżenia przeciwko 45-letniej Monice B., która – według prokuratury – od końca lutego 2017 r. do 15 stycznia 2024 r. w Sięciaszce Drugiej w woj. lubelskim znęcała się fizycznie i psychicznie ze szczególnym okrucieństwem nad swoją małoletnią córką.
Kobieta miała w twarz i kark dziecka aplikować toksyczną, bliżej nieustaloną substancję płynną, powodując oszpecenie dziewczynki. Wywoływało to m.in rumień, stany zapalne, blizny, a także nieodwracalne ubytki tkanek w wyniku martwicy. Dziewczynka straciła m.in. część prawego ucha.
Uszkodzenia te i rany dziewczynki kobieta wielokrotnie przedstawiała służbie zdrowia i sądowi opiekuńczemu jako zmiany chorobowe, co – według prokuratury – „stanowi dodatkowo szczególne okrucieństwo”. Na leczenie dziewczynki prowadzone były zbiórki pieniędzy.
Śledztwo w sprawie znęcania się nad dzieckiem
Śledztwo w tej sprawie prokuratura wszczęła po zawiadomieniu od lekarzy Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie, którzy nabrali wątpliwości co do choroby córki Moniki B. Według nich „obraz kliniczny oraz przebieg choroby małoletniej nie odpowiadał żadnej znanej naukowo i empirycznie jednostce chorobowej”, a kształt i ewolucja zmian na skórze twarzy dziecka wskazywała, że „nie miały charakteru naturalnego”
Biegli z różnych gałęzi medycyny ustalili, że zmiany te miały charakter urazowy, były spowodowane zachowaniem człowieka. Wskazywali m.in. że masywne zmiany występowały praktycznie tylko w jednej okolicy ciała dziecka. Wykluczyli również chorobę skóry.
Ponadto badania dziewczynki wykazały, że nie ma u niej żadnych cech niepełnosprawności intelektualnej, przejawów autyzmu czy też padaczki, co latami sugerowała Monika B.
Kiedy kobieta trafiła do aresztu i sąd zawiesił jej władzę rodzicielską, a dziecko trafiło pod opiekę rodziny – stan zdrowia dziewczynki znacznie się polepszył i lekarze nie stwierdzili nowych zmian skórnych.
„Dziecko prawidłowo rozwija się poznawczo, wróciło do nauki w systemie stacjonarnym” – poinformowała PAP prok. Jolanta Dębiec z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Monika B. nie przyznaje się do winy
Monika B. nie przyznała się do popełnienia zarzucanych jej czynów. Wyjaśniała m.in. że zajmowała się czynnościami higienicznymi dotyczącymi ciała dziecka.
Biegli psychiatrzy, którzy badali kobietę, uznali, że miała ona w pełni zachowaną zdolność do rozpoznania znaczenia swoich czynów i pokierowania swoim zachowaniem.
„Monika B. w ocenie biegłych psychiatrów wykazuje natomiast zaburzenia osobowości w postaci (…) zespołu Münchhausena z przeniesienia, które polegają na celowym wprowadzaniu przez opiekuna objawów choroby u dziecka lub innej osoby pod jej opieką, aby wzbudzić współczucie i uwagę ze strony otoczenia, a także uzyskać z tego tytułu korzyści, m.in. finansowe” – podała prok. Dębiec.
Monika B. pozostaje w areszcie. Za znęcanie się nad córką, grozi do 20 lat więzienia.
Zobacz także galerię zdjęć: Pożar pustostanu w Lublinie