Póki co pod nowym dachem lubelskiej kamienicy rozgościły się dwie rodziny liczące po 12 osób i mama z dwójką dzieci. Ale zanim się wprowadziły, konieczny był remont: z biura, które mieściło się tam wcześniej, musiał powstać dom. Finalnie jest w stanie pomieścić 41 osób.
- Wciąż mamy 14 wolnych miejsc. Jesteśmy otwarci na potrzeby rodzin zastępczych czy domów dziecka. Jesteśmy też w kontakcie z lokalnymi instytucjami, więc jeśli pojawiają się rodziny, które potrzebują nowego domu, jesteśmy w gotowości – mówi Adam Jaszczuk, Dyrektor Programu SOS Wiosek Dziecięcych Lublin. Jak dodaje, teraz mieszka tam pięcioro dorosłych i 22 dzieci.
Pierwsi mieszkańcy dotarli pod nowy adres w listopadzie. To pani Olena i pan Nazarii z trójką biologicznych dzieci i siedmiorgiem z pieczy zastępczej. Pięcioro z nich wcześniej mieszkało w domu dziecka w Kijowie, a do Lublina przyjechało z Niemiec.
- Choć ich mieszkanie w stolicy Ukrainy dalej stoi całe, nie mogą tam wrócić – zagrożenie jest zbyt duże. Niedawno bomba spadła zaledwie 200 metrów od ich bloku. Teraz dla rodziny najważniejsze jest, że czuje się bezpiecznie. Dzięki temu dzieci mogą skupić się na rozwijaniu swoich pasji - część z nich trenuje hokej na lodzie, nie brakuje też łyżwiarek i muzyków. Utalentowane dzieci, choć czują się w Lublinie bezpiecznie, nie mogą doczekać się powrotu do domu, gdzie czekają na nich ukochane zwierzęta - chomiki, koty i psy, którymi opiekują się znajomi rodziny - tłumaczy Paulina Górska z SOS Wiosek Dziecięcych.
W okolicach świąt kolejnymi mieszkańcami stali się pani Yelizaveta i jej mąż Oleksii z dziećmi. Przed zaostrzeniem wojny mieszkali w domu marzeń pod Kijowem, który sami zbudowali. Był ogród z warzywami i owocami, a nawet boisko do gry w nogę. W środku natomiast kącik malarski i domowe kino. Wymarzony dom przestał być bezpiecznym miejscem, kiedy uszkodziła go rosyjska rakieta. Wtedy rodzina przeprowadziła się na północno-zachodnią część Ukrainy.
- W nowym mieście, czyli Czerniowcach, mieszkaliśmy trzy miesiące. Później postanowiliśmy wrócić. Sami wyremontowaliśmy nasz dom, zamurowaliśmy dziury po ostrzale. Znów jednak zaczęły się wybuchy i naloty. Siedzieliśmy w ciemności w piwnicy, były problemy z wodą. Służby opieki rodzinnej z Ukrainy powiedziały nam, że pozostanie w domu będzie bardzo niebezpieczne. Musieliśmy zdecydować się na wyjazd – opowiada ze łzami w oczach pani Liza.
Początki w nowym kraju nie były łatwe, bo były spokojne, czyli zupełnie inne niż ich dotychczasowa codzienność. Nie zdarzały się nagłe wyłączenia prądu ani odgłosy wybuchów.
Koniec roku przyniósł początek pobytu w Domu dla dzieci i rodzin z pieczy zastępczej w Ukrainie pani Luby i jej dwójce adoptowanych dzieci. Jak przekonuje, jest gotowa przyjąć pod opiekę kolejne dzieci z pieczy zastępczej.
SOS Wioski Dziecięce dla Ukrainy
Do tej pory stowarzyszenie pomogło 250 osobom z pieczy zastępczej. Pod jego stałą opieką są 134 osoby z Ukrainy, z czego 101 to dzieci. Organizacja tworzy też sieć Centrów Specjalistycznych SOS, które będą wspierać polskie i ukraińskie dzieci w kwestii zdrowia psychicznego i rehabilitacji. W tym roku na Lubelszczyźnie takie centrum ma powstać w Biłgoraju.