W Chełmie odebrano skrajnie zagłodzonego psa. „Szkielet na sznurku”

2025-11-26 14:23

Skrajnie wychudzony pies, trzęsący się z zimna i walczący o każdy oddech – taki obraz zastali społecznicy po zgłoszeniu z centrum Chełma. Treść alarmu brzmiała krótko i mocno: „szkielet na sznurku”. Niestety, to nie była przesada. Mimo natychmiastowej pomocy zwierzę nie przeżyło. Stowarzyszenie Chełmska Straż Ochrony Zwierząt zapowiada konsekwencje wobec opiekunów i apeluje o reagowanie na krzywdę zwierząt.

„Szkielet na sznurku” w samym centrum Chełma

Jak relacjonują członkowie lokalnej organizacji, od początku swojej działalności wiedzieli, że będą spotykać zwierzęta zaniedbane, porzucone i cierpiące z winy człowieka. Z czasem jednak skala takich przypadków wcale nie maleje, a bez reakcji mieszkańców wiele interwencji nie byłoby możliwych. Tak było i tym razem. Do stowarzyszenia dotarło zgłoszenie z Chełma: ktoś zauważył psa, który „powoli gasł z dnia na dzień”. Zaniepokojona osoba nie przeszła obojętnie – i to uruchomiło działania ratunkowe.

Na miejscu okazało się, że zwierzę jest w stanie, którego – jak podkreślają społecznicy – nie da się zapomnieć. Pies był skrajnie wychudzony, wyziębiony i słaniał się na łapach. Jeszcze w maju ważył około 20 kg, teraz zaledwie 8. To nie była zwykła chudość, ale głębokie wyniszczenie organizmu.

Pomorskie. Agresywny pies

Dramat zaniedbania i brak leczenia

Z informacji przekazanych przez opiekunów wynikało, że pies „nie chce jeść” i od trzech dni nic nie jadł. Jednocześnie chorował na cukrzycę, ale – jak ustalono – od dłuższego czasu nie dostawał insuliny. Powód? Opiekunka miała problem z podawaniem zastrzyków, a pies się „odwracał”, więc leczenie przerwano. W efekcie organizm zwierzęcia znalazł się na granicy wytrzymałości, w stanie krytycznym między życiem a śmiercią.

Warunki bytowe tylko pogłębiały tragedię. Pies leżał na słomie rzuconej na beton, bez budy i jakiegokolwiek schronienia. Mróz i wiatr uderzały w ciało tak wychudzone, że – jak opisują ratownicy – wyglądało jak „żywy cień samego siebie”. Gdy poprosili właścicielkę o możliwość obejrzenia psa, usłyszeli obojętne stwierdzenie, że „i tak jest już na wykończeniu”. Dla interweniujących te słowa były kolejnym dowodem na całkowity brak empatii i odpowiedzialności.

Ostatnia walka Chestera

Psa – Chestera – zabrano natychmiast. W chwili odbioru panowała cisza: zwierzę było zagłodzone, wyziębione i patrzyło na ludzi z mieszaniną smutku, bezradności i rezygnacji. W klinice lekarze walczyli o jego życie, a on sam jeszcze próbował. Zjadł z apetytem, jakby po raz pierwszy od dawna dostał coś, co przynosi ulgę. To był jednak jego ostatni posiłek.

Mimo szybkiej interwencji wcześniejsze zaniedbania okazały się nieodwracalne. Poziom glukozy był niemierzalny – skala urządzenia kończyła się na 700 mg/dl. Wyniszczone głodem, zimnem, chorobą i brakiem leczenia ciało nie miało już sił. We wtorek, 25 listopada 2025 roku, Chester odszedł cicho, w cieple i spokoju, otoczony troską, której przez długi czas nie doświadczał.

Stowarzyszenie podkreśla, że ta śmierć nie była przypadkiem, lecz skutkiem obojętności i świadomego zaniechania. Organizacja nie zamierza pozostawić sprawy bez konsekwencji. O całym zdarzeniu została powiadomiona policja.

Jak pomóc stowarzyszeniu?

Stowarzyszenie Chełmska Straż Ochrony Zwierząt

Bank PKO BP: 57 1020 1563 0000 5902 0099 5126

Tytuł przelewu: „Interwencje”

Przelewy zagraniczne:

IBAN: PL 57 1020 1563 0000 5902 0099 5126

SWIFT: BPKOPLPW

1,5% KRS: 0000413187

Zobacz także: Śmiertelny wypadek na drodze w woj. lubelskim

Sedno sprawy
M. DWORCZYK: Nie powinniśmy finansowo pomagać Ukrainie. SEDNO SPRAWY