Karetki cały czas są odsyłane do innych placówek. Najtrudniej jest w szpitalu przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Liczba chorych na tamtejszym oddziale ratunkowym podwoiła się. - Nikomu nie odmawiamy opieki, ale widocznie mamy dwa razy więcej wezwań. Rozumiemy problemy innych, ale jest bardzo trudno - mówi nam Andrzej Ciołko, rzecznik szpitala.
Sprawie przygląda się wojewoda lubelski, Lech Sprawka. W razie niepowodzenia dzisiejszych rozmów jest plan. - To odmrożenie szpitala MSWiA, który teraz jest covidowym. Od 1 stycznia rusza SOR w szpitalu wojskowym. Wówczas będziemy mieli trzy oddziały ratunkowe, które znacznie odciążą szpital przy al. Kraśnickiej - tłumaczy wojewoda i zaznacza, że zdrowie mieszkańców Lubelszczyzny jest zabezpieczone. - Bez względu na to, czy dyrekcja sobie z tą sytuacją poradzi. Ja pracowników nie zmuszę do pracy. Zrobiłem wszystko, żeby zabezpieczyć pacjentów - dodaje.
Podczas ostatnich negocjacji dyrekcja miała zaproponować konkretne podwyżki. - Chodzi o dodatek do każdej godziny pracy na oddziale bez względu na to czy pracownik pracuje z osobą zarażoną wirusem SARS-CoV-2, czy nie - mówiła nam Alina Pospischil, rzeczniczka SPSK4.
Do warunków nie odnieśli się jednak sami pracownicy. Wskazali jedynie, że podwyżek nie dostali od 14 lat. Wcześniej twierdzili, że negocjacje miały dotyczyć zmian warunków pracy w systemie covidowym - tak płacowych, jak i organizacyjnych.
SOR nadal działa w ograniczonym składzie złożonym z delegacji innych oddziałów. Przyjmuje pacjentów z zagrożeniem życia. W środę w szpitalu ruszyło jednak centrum urazowe.